Want to make creations as awesome as this one?

Prace konkursowe uczniów szkół szpitalnych i sanatoryjnych

Transcript

Nowe

Nieznane Przygody Świętego Mikołaja

Nowe Nieznane przygody Świętego Mikołaja

Z wielką radością oddaję do rąk Czytelników książkę pełną zupełnie nowych przygód Świętego Mikołaja. Znalazły się w niej prace nadesłane na drugą edycję konkursu zorganizowanego przez Zespół Szkół Szpitalnych w Szczecinie - w tym roku dla uczniów szkół przyszpitalnych i sanatoryjnych w całym kraju. Jestem pełna uznania i podziwu dla autorów tych wyjątkowych opowiadań i ilustracji, którzy pomimo swej choroby i konieczności pobytu w szpitalu czy innej placówce leczniczej znaleźli chęć i siły, by podzielić się z nami swoimi pomysłami i talentem twórczym. Jest to wspaniały prezent na Święta dla wszystkich Czytelników.Życzę miłej lektury!- pani bibliotekarka - redaktor

9. Przygoda Świętego Mikołaja

8. Kochany Mikołaju!

7. [Mikołaj mój kochany]

6. Uratowane święta

5. Spotkanie z Mikołajem

4. Szukamy renifera

3. [Przygoda na Księżycu]

2. [Święty Mikołaj w szpitalu]

  1. [Mikołaj i Psi Patrol]

Spis treści

17. Prawie spóźniony

18. [Dzień Świętego Mikołaja]

16. [Wszystko idzie jak po maśle]

15. [Zapomniany prezent]

14. Ludzie ratują święta

13. Przygoda Świętego Mikołaja (2)

12. [O Julce, która chciała dostać renifera]

11. [Pułapka na Mikołaja]

10. [Zepsute sanie]

Mikołaj i Psi patrol

Był sobie Święty Mikołaj. Któregoś dnia szedł sobie środkiem lasu i spotkał cały Psi Patrol, który powiedział, że szuka miasta. Chcieli odnaleźć w nim ich tajemną bazę. Mikołaj poradził im, aby poszli prosto ścieżką przez las, bo ona doprowadzi ich do miasta. Gdy wejdą do niego, powinni skręcić w prawo i wtedy zobaczą bazę.

Alan Woźniak, 6 lat, ZSS nr 78 w IPCZD w Warszawie

Psi Patrol podziękował Świętemu Mikołajowi i obiecał mu pomoc przy rozwożeniu prezentów.

Święty Mikołaj w szpitalu

Święty Mikołaj przelatywał na miotle nad szpitalem i nagle zauważył chore dzieci. Swoimi prezentami chciał pocieszyć dzieciaki. Mikołaj chciał dodatkowo rozweselić smutne dzieci i zamienił się w Mikołaja-ambulans. Jego pomocnicy ptaki podrzucały dzieciom prezenty. Dał chorym dzieciom potrzebne im rzeczy: wózek inwalidzki, poduszki. Dzieci były bardzo szczęśliwe.

Igor Ferlag, kl. 1, Zespół Szkół Specjalnych nr 2 w Krakowie

Lena Dębecka, kl. 2

Zespół Placówek Oświatowych im. ks. prof. J. Tischneraprzy Małopolskim Centrum Rehabilitacji Dzieci w Radziszowie

Przygoda na Księżycu

Mikołaj wylądował na Księżycu. Łowił ryby, ale żadnej nie złowił. Przyleciał aniołek i wyczarował mu ryby. Pomógł mu wyciągnąć z wody worek z prezentami.

Dawno, dawno temu żył sobie Mikołaj, który miał cztery renifery, a potrzebował pięciu, więc zrobił casting. Niestety każdy kandydat był zły, więc Mikołaj był smutny. Chodził na spacery sam. A pewnego dnia zobaczył małego renifera bez opiekuna, więc go zabrał do domu. Jeszcze nie wiedział, że on jest najlepszy.

Szukamy renifera

Nagle Mikołaj się poślizgnął i wpadł do przepaści. Renifer go uratował i stał się prawdziwym pomocnikiem i przyjacielem Mikołaja.

Gdy już przyszli, Mikołaj powiedział do żony: „Patrz, kogo znalazłem” i pokazał jej renifera Rudolfa. Wszyscy wybrali się na spacer.

Zespół Placówek Oświatowych im. ks. prof. J. Tischnera przy Małopolskim Centrum Rehabilitacji Dzieci w Radziszowie

Gaja Mokrzycka, kl. 3

Od tej pory Rudolf stał się członkiem rodziny Mikołaja i chętnie im pomagał. Był szczególnie dobry i pomocny dla małych dzieci i osób starszych. Po krótkim czasie wszyscy pokochali renifera i stał się bohaterem całej okolicy.

Spotkanie z Mikołajem

„Mikołaj dziś miał przyjść do szkoły” – poinformowała nas pani i rzeczywiście przyszedł do szkoły i powiedział: „Ho ho ho! Jestem świętym Mikołajem, czy dzieci były grzeczne?” A dzieci odpowiedziały: „Byliśmy grzeczni przez cały rok”. Mikołaj: „No to, jak byliście grzeczni przez cały rok, to zasłużyliście na prezent”.

Łukasz Tarczoń, kl. 3, Zespół Specjalnych Szkół Przyszpitalnych w Tarnowie

A dzieci się ucieszyły, bo dostały fajne prezenty. KONIEC

Uratowane święta

Pewnej nocy przyśnił mi się Święty Mikołaj w niezwykłej sytuacji razem z dziećmi: Felicją, Kają i Kacprem. Wszyscy byli bardzo zajęci robieniem upominków dla dzieci. Mikołaj pracował już wcześniej przez kilka nocy, był bardzo zmęczony i zasłabł.

Zuzanna Wójtowicz, kl.3

Zespół Placówek Oświatowych im. ks. prof. J. Tischnera przy Małopolskim Centrum Rehabilitacji Dzieci w Radziszowie

Dzieci pomogły Mikołajowi rozdawać wykonane upominki dla grzecznych dzieci. Mikołaj powiedział dzieciom, że każdy upominek ma w środku dobry uczynek. Po rozdaniu upominków dzieci wróciły i zobaczyły, że Mikołaj czuje się lepiej. Razem polecieli zobaczyć, jak spełniają się dobre uczynki. Okazało się, że w całej okolicy dzieci pomagają innym. Mikołaj cieszył się, że spełniły się jego marzenia i pochwalił dzieci. Mikołaj powiedział, że już zawsze będą jego pomocnikami i święta zostały uratowane.

Bartłomiej Michałek, kl. 4, Zespół Szkół Specjalnych nr 2w Krakowie

MIKOŁAJ MÓJ KOCHANY LECI NA MIOTLE WSPANIAŁY,W CZERWONY STRÓJ UBRANY. PREZENTY Z MAGICZNEGO WORA WLATUJĄ DO KOMINA JAK STRZAŁY AMORA.

Kochany Mikołaju!

Rabka-Zdrój, 5.12.2021 rok.

Pewnego grudniowego wieczoru, a dokładnie 6-tego dnia tego miesiąca, Święty Mikołaj robiąc sobie przerwę w długiej podróży wylądował za swoimi reniferami w Rabczańskim Parku Zdrojowym. Zachwycając się urokami miejsca dostrzegł samotnego psa wyjadającego resztki jedzenia z kosza.

Zwierzę było bardzo chude, zmęczone i wyziębnięte. Święty Mikołaj nie zastanawiając się długo podszedł do niego, pogłaskał, przytulił i pomyślał, że dobrze by było znaleźć dla niego dom, w którym zostanie otoczony troską, miłością.

Aleksandra Kudła, kl. 4, Zespół Szkół Uzdrowiskowych w Rabce

Wiemy, że Święty Mikołaj dokładnie czyta wszystkie listy jakie otrzymuje, stąd wiedział już doskonale, kto prosił go o pieska - była to dziewczynka mieszkająca parę ulic dalej. Tym sposobem spełniając dwa marzenia - pieska i dziewczynki, dał przykład na to, jak istotna jest wrażliwość na potrzeby innych, a tym samym szlachetność i dobroczynność nie tylko w stosunku do ludzi.

Maria Jałocha, kl. 3 SPZespół Szkół Ogólnokształcących w MCN w Józefowie

Przygoda Świętego Mikołaja

Święty Mikołaj, zanim stał się święty, mieszkał w Turcji. W tamtych czasach mało osób czerpało radość z życia, szczególnie dzieci musiały pracować i nie miały zabawek. Mikołaj był bardzo bogatym człowiekiem i gdy zobaczył małą dziewczynkę wpatrującą się w wystawę z zabawkami, postanowił jej jakąś podarować. Jednak nie taką ze sklepu, tylko zrobioną własnoręcznie. Po drodze do warsztatu uświadomił sobie, że jest więcej dzieci bez zabawek. Stworzył produkcję wspaniałości, które ucieszą każde dziecko.

Andrzej Kowalczyk, kl. 5, SP nr 101, DOPDiZM we Wrocławiu

W noc Wigilii, gdy wszyscy spali, podłożył prezenty w różne dziwne miejsca. Co roku rozdawał ich coraz więcej, aż stał się znany na całym świecie. Zamieszkał później w Finlandii, gdzie z armią elfów tworzy i rozdaje upragnione prezenty.

Zepsute sanie

Pewnego zimnego dnia na Biegunie Północnym Święty Mikołaj szykował prezenty na Boże Narodzenie. Miał on bardzo dużo pracy, ponieważ musiał jeszcze przygotować zaprzęg do drogi. O godzinie 20.00 wyruszył wraz z prezentami, by je rozdać grzecznym dzieciom. Gdy doleciał do domu pewnego rodzeństwa i miał już wrzucić prezenty, sanie zaczęły dziwnie warczeć. Okazało się, że to silnik się niszczy i że trzeba znaleźć inny sposób na dostarczenie prezentów.

Mateusz Bronowicki-Kowalski, kl. 5SP nr 101, DOPDiZM we Wrocławiu

Kiedy rodzeństwo zobaczyło zdziwionego i przestraszonego Mikołaja, postanowiło mu pomóc. Kiedy wyznaczyli zadania, zabrali się do pracy. Po upływie czterech godzin wszystko było gotowe.

Pułapka na Mikołaja

Było to pewnej nocy w Wigilię. Jak co roku rodzina Kowalczyków przygotowywała się do kolacji. Przy stole śpiewali kolędy, jedli pyszne potrawy. Po kolacji wszyscy poszli spać. W nocy Święty Mikołaj przyleciał saniami na ich podwórko. Wszedł do komina i znalazł się w salonie. Jednak miał utrudnione zadanie, bo dzieci: Dominik i Andrzej przygotowali na niego pułapkę. Wystawili pyszne pierniczki, myśląc, że Mikołaj tak dużo ich zje, że uśnie w fotelu i zostanie do rana. Jednak Mikołaj znał te sztuczki. Podłożył prezenty pod choinkę i szybko wyszedł z domu, bo czekały na niego jeszcze inne dzieci.

Rano chłopcy bardzo się dziwili, że pułapka nie zadziałała, a pierniczków nie było. Mimo to bardzo ucieszyli się z prezentów.

Dominik Kowalczyk, kl. 5SP nr 101, DOPDiZM we Wrocławiu

O Julce, która chciała dostać renifera

Pewnego dnia Święty Mikołaj zapiął swoje renifery do sań i wyruszył z bieguna północnego, aby rozwozić prezenty dzieciom. Miał bardzo dużo prezentów, bo dużo dzieci napisało do niego list. Jedna z dziewczynek chciała dostać renifera. I oto nagle jeden z reniferów odpiął się z łańcuchów i spadł na ziemię obok domu dziewczynki, która chciała dostać renifera. Dziewczynka wyszła na dwór i zobaczyła leżącego na śniegu dużego renifera. Bardzo się ucieszyła i zaczęła się do niego przytulać. Tymczasem Mikołaj zdziwiony tym, co się stało, zaczął poszukiwania. Wylądował również nieopodal domu dziewczynki. Po pewnym czasie usłyszał jakiś głos. podszedł bliżej i zobaczył dziewczynkę z reniferem.

Dziewczynka powiedziała: - O, Mikołaj! Dobrze, że jesteś! Spełniłeś moje marzenie, bo tak bardzo chciałam dostać renifera! Mikołaj ze zdziwienia nie wiedział, co powiedzieć. Nareszcie rzekł: - Jak masz na imię? - Mam na imię Julka. - Julko, ten renifer właśnie mi się zgubił i jest mi potrzebny, ale mam tu dla ciebie innego renifera.

Julia Gut, kl. 6,Zespół Specjalnych Szkół Przyszpitalnych w Tarnowie

I wyjął z worka dużego, pięknego renifera. Pożegnał się z dziewczynką i ruszył w dalszą drogę. Mikołaj bowiem jest bardzo dobrym, miłym człowiekiem i lubi obdarowywać dzieci prezentami.

Przygoda Świętego Mikołaja

Dzień przed świąteczną nocą elf Wojtek biegł do Świętego Mikołaja. Szybko zapukał do drzwi i otworzył. - Mikołaju!- krzyknął. - Wojtku, nie krzycz, co się stało? – zapytał. - Produkcja zabawek stanęła! – krzyknął zdenerwowany elf.

Julia Noszczyńska, kl. 6

Zespół Placówek Oświatowych im. ks. prof. J. Tischnera przy Małopolskim Centrum Rehabilitacji Dzieci w Radziszowie

- Co? Jak to?! – zapytał Mikołaj niemal krzycząc. - Kasia odeszła – powiedział elf ze łzami w oczach, ponieważ bardzo lubił Kasię, a wręcz kochał. - Szybko do niej zadzwonię! – powiedział Mikołaj. Zadzwonił i wyjaśnił sytuację. Okazało się, że Kasia poszła tylko do sklepu. Gdy wróciła, produkcja się wznowiła, a Wojtek wyznał jej miłość i żyli długo i szczęśliwie. Koniec.

Krystian Płochowski, kl. 8Zespół Szkół Ogólnokształcących w MCN w Józefowie

Ludzie ratują święta

Na biegunie północnym poranne słońce jasnym strumieniem wlewało się do mieszkania świętego Mikołaja. Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia trwały dzień i noc. Pozostały trzy dni do świąt. Mikołaj wybrał się do elfów, które pracowały w warsztacie zabawek. Gdy tylko dotarł na miejsce, ogarnęło go zaniepokojenie. Ku jego zaskoczeniu maszyny pracowały bardzo szybko. Zabawki dla dzieci porozrzucane były po podłodze. Wtem światła zgasły, wokół zapanowała ciemność, później znów światło się zapaliło. Jeden z mądrzejszych elfów poszedł sprawdzić, co się stało.

Okazało się, że instalacja elektryczna była spalona. Elf zawołał świętego Mikołaja, a następnie razem udali się do reniferów. - Elfy są przeziębione, Mikołaju, muszą odpoczywać. - Jest źle. Trzeba udać się do źródła magicznej mocy. Gdy dotarli na miejsce, od razu zorientowali się, że coś jest nie tak. Magiczny sopel zaczął topnieć. - Co takiego mogło spowodować topnienie sopla, Mikołaju? - Prawdopodobnie dzieci zaczynają tracić wiarę w świętego Mikołaja. W pracowni elfów prace będą spowolnione, trzeba coś z tym zrobić. Sopel topnieje coraz szybciej, jeśli tak dalej pójdzie, świąt nie będzie.

- A ile dzieci przysłało w tym roku listy do świętego Mikołaja? - Bardzo mało, uzbierał się tylko jeden duży worek listów. - Trzeba przygotować renifery i pojazd z pocztą. Jeden z moich elfów wybierze się na Ziemię, możliwe, że znajdzie więcej listów od dzieci do świętego Mikołaja. - Elfy zaczęły już przygotowywać renifery i sanie magicznej mocy. Jest niewiele czasu, mogą pojawić się trudności przy starcie. Gdy sanie były gotowe, renifery powoli ruszyły. Jeden z elfów nagle wskoczył do sań i schował się w worku na listy. Był niezwykłą osobą, cechowała go odwaga.

Sanie wzbiły się w powietrze i poleciały przed siebie. Gdy dotarły do świata ludzi, elf wyskoczył z worka i niezauważony schował się za drzewo. Przemknął przez las, a następnie wyszedł na chodnik i poszedł przez miasto. Nagle zauważył sklep z zabawkami. Wszedł do środka i schował się wśród zabawek na wystawie. Akurat zbliżał się wieczór, właściciel zamykał sklep. Elf musiał tam przenocować. Nazajutrz święty Mikołaj zauważył nieobecność jednego z elfów, przestraszył się i postanowił wysłać raz jeszcze sanie z reniferami na ziemię ludzi. Podczas lądowania coś poszło nie tak. Sanie straciły swą magiczną moc i runęły bezwładnie na ziemię. Roztrzaskały się na pół.

Oliwia Zychał, klasa 7Zespół Szkół Szpitalnych w Szczecinie

Ludzie zauważyli sanie, podeszli bliżej i z niedowierzaniem przyglądali się pojazdowi. Otoczyli je, a zraniony elf w saniach zaczął śpiewać kolędę, żeby przywrócić saniom moc i wiarę ludzi w świętego Mikołaja. Ludzie dołączyli się do elfa, śpiewali razem kolędy. Elf z miasta zauważył spadające sanie, biegiem udał się na miejsce wypadku. Wszedł do sań i pomógł przyjacielowi. Sanie dzięki śpiewowi ludzi odzyskały swą magiczną moc, pojazd naprawił się sam. Ruszyły do góry, następnie odfrunęły w stronę gwiazd. Od tamtej pory dzieci zaczęły wierzyć w świętego Mikołaja. Wszystko zakończyło się dobrze, ludzie uratowali święta.

Bartosz Pilarski, kl. 2 SPZespół Szkół Ogólnokształcących w MCN w Józefowie

Zapomniany prezent

Pewnego świątecznego wieczoru Mikołaj jak zwykle rozwoził prezenty, pędząc swoimi saniami, które zawsze ciągnęły jego świąteczne renifery. Mikołaj cieszył się ze swojej ulubionej pracy, ponieważ mógł uszczęśliwić miliony dzieci na świecie. Jednak tej nocy na dnie sań został jeden prezent. Lecz on nie wiedział o tym, a przez to pewne dziecko nie dostanie tego, o czym pisało w liście do Mikołaja.

Miał już wracać, do swej fabryki, w której pracują jego pomocnicy- elfy, gdy wtem usłyszał stukanie na dnie sań. Zajrzał tam i zobaczył ostatni prezent dla smutnego, zmartwionego dziecka. Mikołaj bardzo zdziwił się ostatnią zgubą i szybko, poganiając renifery, poleciał do domu tego chłopca – Karola. Chłopiec niespodziewanie wyszedł na dwór i zobaczył sanie, które wylądowały na puszystym śniegu. Mikołaj podszedł do chłopca i powiedział: - Przepraszam, że zapomniałem o tobie. - Nic się nie stało, gdyż mogłem zobaczyć ciebie – odparł chłopiec.

Dominik Jędrzejczyk, kl. 7 Zespół Specjalnych Szkół Przyszpitalnych w Tarnowie

Mikołaj wręczył mu prezent i powiedział, żeby w przyszłym roku napisał kolejny list. Karol wszedł do domu i uszczęśliwiony rzekł: - To moje najlepsze święta w życiu. HO! HO! HO!

Wszystko idzie jak po maśle

Pewnego zimowego wieczoru w odległej Laponii Święty Mikołaj szykował prezenty dla wszystkich dzieci. Był to wówczas czas Świąt Bożego Narodzenia. W fabryce świętego Mikołaja panował duży hałas. To maszyny pracowały, a elfy układały gotowe zabawki do pudełek. W pewnym momencie ze schodów prowadzących do gabinetu Mikołaja zszedł on - we własnej osobie. - Ho, ho! – zakrzyknął wesoło. – Widzę, że wszystko idzie jak po maśle. - Zgadza się – odpowiedział jeden z elfów. – Wszystko już prawie gotowe. Nagle usłyszeli trzask. To jedna z maszyn buchnęła dymem i zgasła.

- Co jest? – zapytał Mikołaj. – Czy mnie oczy nie mylą? Podszedł do maszyny. Uderzył w nią raz. I nic. Drugi raz. Na próżno. W końcu Mikołaj podwinął rękawy, poprawił pas i jak nie uderzy trzeci raz! Aż zadźwięczało w uszach elfów. - Mam swoje sposoby, he, he – zaśmiał się zadowolony. Wtem wszystko ruszyło. W fabryce prezentów zabrzmiała radość. Mikołaj z dumą patrzył na to, co przed chwilą zrobił. - Szykować sanie! - Tak jest, Mikołaju! Elfy poszły po sanie, ale zaraz wróciły. - Sanie zniknęły! - Jak to? – spytał z niedowierzaniem Mikołaj i wybiegł zobaczyć.

Rzeczywiście, nie było ich. Zamyślił się więc i uśmiechnął. Poszedł za szopę. Zobaczył ślady reniferów. Wrócił przed szopę. I tam też były ślady, mimo, że dopiero co ich nie było. Zakradł się znów za budynek.

Marlena Jędrzejczyk, kl. 8 Zespół Specjalnych Szkół Przyszpitalnych w Tarnowie

- A, mam was! Ha, ha, ha – zakrzyknął. Okazało się, że renifery bawiły się z Mikołajem w kotka i myszkę. Jednym słowem – krążyli w kółko. - Było śmiesznie, ale musimy ruszać – powiedział Mikołaj. - Tylko nigdy więcej mnie tak nie straszcie – dodał. Renifery przytaknęły i wyruszyli uszczęśliwić dzieci.

Dominik Kamyk, kl. 5Zespół Szkół Ogólnokształcących w MCN w Józefowie

Prawie spóźniony

Był 22 grudnia 2021 roku. Wielkimi krokami zbliżał się ten jedyny i magiczny dzień, na który czekają wszystkie dzieci – Wigilia Bożego Narodzenia. W fabryce Świętego Mikołaja był tłok i zamęt jak nigdy w poprzednich latach. Nikt bowiem nie chciał zawieść swojego szefa. Elfy biegały w tę i z powrotem, wszystko szybko, by zdążyć na czas. W minione święta nie było tyle nerwów. Praca przynosiła radość i nikt nie musiał się spieszyć. W te święta natomiast fabrykę spotkał pech, ponieważ maszyna dostarczająca listy od dzieci i maszyna pakująca prezenty, uległy awarii.

Usterkę szybko usunięto, ale nawet ta godzinna awaria wprowadziła do fabryki zamęt i wiele problemów. Cały plan pracy legł w gruzach. To była walka z czasem. Mikołaj nie mógł się spóźnić, nie mógł zawieść dzieci. Połowa prezentów była zapakowana i gotowa do rozdania, natomiast druga część dopiero powstawała. Elfy robiły wszystko, by zdążyć, lecz było to prawie niemożliwe. PRAWIE. Szef powiedział elfom na zebraniu, że PRAWIE niemożliwe stanie się możliwe, jeżeli tylko zaczną zorganizowaną pracę bez przerw. To nie były przelewki. Mikołaj pierwszy raz bez uśmiechu i bez dodatkowych żartów wygłosił mowę motywującą i zachęcił elfy do pracy. Sam zaś zamknął się w swoim biurze i z niego nie wychodził. Aż do pewnego momentu…

Nadchodził koniec dnia, Mikołaj z przytupem wyszedł z biura. Elfy zamarły. Szef nie wychodził z biura od dłuższego czasu, więc nagłe, niespodziewane wyjście wszystkich zdziwiło. Nastała cisza. Mikołaj przeszedł między maszynami, między elfami. Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji. Stanął przed drzwiami od biura i odwrócił się do wszystkich. - Co to ma znaczyć! Czemu jeszcze nie skończyliście?! – powiedział półkrzykiem. – Jeszcze jest tyle pracy: przygotowanie reniferów, odśnieżenie wyjazdu. A wy jeszcze nie skończyliście przygotowywać prezentów? To jest niedopuszczalne – wykrzynął. Wszedł do biura i zamknął drzwi z głośnym hukiem.

Od razu po tym główny elf wyszedł przed wszystkich. - Mikołaj ma rację, musimy się zebrać i pracować. Jeszcze szybciej i jeszcze efektywniej niż dotąd. Damy radę. Nie możemy zawieść jego i dzieci! – powiedział i wszyscy wzięli się do pracy. Nie było żartów. Muzyka, która wcześniej grała elfom do pracy, ucichła. Słychać było teraz tylko krzyki i pracę maszyn. Niezauważona przez zabiegane elfy, do biura Mikołaja przemknęła się pani Mikołajka. Otworzyła drzwi, zobaczyła załamanego Mikołaja, podpierającego głowę rękami na biurku. Podeszła do niego, objęła i pocałowała w policzek. - Co się dzieje kochanie? Czemu jesteś tak smutny? – zapytała – Co to za zamęt w fabryce?

- Tragedia, tragedia, moja najdroższa. Mieliśmy awarię maszyn i produkcja się opóźniła. Sytuacja jest tragiczna. Jeżeli dzisiaj nie skończymy produkcji prezentów, nie zdążę na czas. Jeszcze tyle pracy. Póki co, z moich obliczeń wynika, że w tym roku odniesiemy pierwszą porażkę. Połowa dzieci na świecie będzie zawiedziona i przestaną we mnie wierzyć. Wiesz co się wtedy stanie? - Czy będzie aż tak źle, jak myślę? – zapytała delikatnie przerażona. - Im mniej dzieci będzie we mnie wierzyć, tym moja fabryka, nasz dom, będą się stopniowo zawalać. - Nie możemy do tego dopuścić! – odrzekła stanowczo Mikołajka.

- Elfy robią, co mogą, a końca pracy nie widać – westchnął Mikołaj. - A może to nie koniec? Nie możesz się poddać, sprawdźmy co się stanie. Wiesz o czym mówię, prawda?- Powiedziała tajemniczo Mikołajka. - Tak, dawno tego nie robiłem, to niebezpieczne, najdroższa. - Musimy spróbować – zakończyła stanowczo i wyszła z biura. Niebezpieczny plan sprawdzenia przyszłości. Mikołaj nie chciał tego robić. Niestety, tak jak mówiła Mikołajka, to było jedyne rozwiązanie. Mikołaj miał dostęp do maszyny umożliwiającej podróż w czasie. Ludzie powiedzieliby, że to coś wspaniałego, co zmieni świat. W tym problem, że zmieni. Za duże ingerencje w czasie mogą prowadzić za sobą fatalne skutki.

To było teraz jedyne wyjście, poznanie przyszłości, znalezienie błędu, zmiana biegu wydarzeń. Tylko tak, aby nie zmienić za dużo. Mikołaj stanowczo i z bojowym nastawieniem wyszedł z biura. Nie zwracając uwagi na elfy, skierował się w stronę pokoju oznaczonego znakiem ,,XXXX”. Wyjął zza płaszcza wielki złoty klucz, włożył do drzwi i przekręcił trzy razy. Było słychać dźwięk przesunięcia zamków. Klik, klik, klik... Mikołaj pociągnął za klamkę, otworzył drzwi i szybko je za sobą zamknął. Tuż po wejściu do pomieszczenia. Stała tam spora maszyna w kształcie okręgu. Na obwodach maszyny były wtopione diamenty. Sześć pięknie połyskujących, wyszlifowanych kamieni szlachetnych. Po lewej stronie maszyny była dźwignia, monitor i klawiatura z cydrami. Wpisywało się tam datę, do której chciało się przenieść.

Święty Mikołaj wpisał: ,,25.12.21”. Pociągnął za dźwignię i nagle rozbłysło rażące światło. Całe pomieszczenie błyszczało. Trwało to chwilę, po czym całe światło wchłonęły kryształy. Następnie wypuściły one z siebie linie światła jakby łącząc się ze sobą. Połączone wypełniły się i utworzyły portal. Mikołaj wszedł w niego i wtedy zaczęła się ciężka walka z czasem. Dosłownie. Świat po drugiej stronie portalu był dziwny, smutny. Od tego dnia dzieliły nas niecałe 3 dni, to było jeszcze bardziej przerażające. Ludzie na ulicach chodzili smutni. Nie było dużo czasu, dlatego Mikołaj szukał konkretów. Znalazł gazetę z tego dnia z nagłówkiem ,,Dzieci na całym świecie w rozpaczy, Święty Mikołaj się nie pojawił!”.

Mikołaj zamarł, to było to, czego się najbardziej obawiał. Zerwał się i zaczął biec, musiał jak najszybciej dotrzeć do swojej fabryki. Zobaczył z daleka, opuszczony budynek. Łzy napłynęły mu do oczu, nie wiedział co powiedzieć. To był straszny widok. Widok z jego najgłębszych koszmarów. - Nie, to nie mogło się tak skończyć, to nie może być prawda… - szeptał do siebie ledwo nie płacząc. Jeszcze chwilę stał, po prostu stał i patrzył na tę pustkę, opuszczoną fabrykę. - Cofnąłem się za daleko. Aby odkryć błąd, muszę się cofnąć wcześniej. Jeden dzień powinien wystarczyć. – mówił cicho sam do siebie.

I tak też zrobił. Wrócił do miejsca, w którym się początkowo znalazł, czyli do uliczki, małej ciemnej oddzielającej dwa sklepy od siebie. Tam wyjął magiczny klucz i włożył między cegły. Otwarło się magiczne przejście i nagle znalazł się w swoim biurze. Szybko zmienił datę na jeden dzień wstecz i ponownie się przeniósł. Od razu poszedł w stronę fabryki. Jeszcze stała, a to dobry znak. Zbliżała się godzina roznoszenia prezentów. Wszedł tam i ukrył się, by nikt go nie widział, bo to by mogło zagiąć czasoprzestrzeń i nieść za sobą tragiczne skutki. Schował się i obserwował. Nagle drugi on, z tamtej rzeczywistości wyszedł ze swojego biura i krzyczał na całą fabrykę:

- WY NIEDOJDY, NIC NIE ROBICIE, WSZYSTKO LEGŁO W GRUZACH, JUŻ ZA PÓŹNO! Nie zdążyliśmy… przegraliśmy. – Wrócił do biura z trzaskiem. Elfy posmutniały. Niektóre płakały, a niektóre po prostu wyszły z fabryki, nie wiadomo gdzie. To był koniec. Jednak Mikołaj nie rozumiał, co jest tu nie tak, co jest błędem. Nie musiał się długo zastanawiać. Podsłuchał rozmowę dwóch elfów: - Teraz na nas krzyczy i się wyżywa. Mógł nam wcześniej pomóc, a nie mieć teraz problem. Wiedział jaka jest sytuacja, a nie pomógł. Żałosne zachowanie. Idę stąd i wracać nie zamierzam, tobie też to radze przyjacielu. – powiedział jeden elf do drugiego.

Mikołaj trochę nie wierzył w to, co słyszy. To on zawinił, a nie jakiś elf lub ponownie maszyna. To była jego wina, mógł wykonać jeden mały gest, pomóc. Nie byłoby problemu. Wiedząc już, co i jak, Mikołaj pędem wrócił między sklepy, a następnie do domu. Ponownie przeszedł przez fabrykę bez słowa. Elfy go zasypywały pytaniami, ale on nie słuchał. Szybko zamknął się w swoim pokoju. Tam już czekała pani Mikołajka. Siedziała na jego fotelu. - I co? Udało się? Wiesz, co i jak? – zapytała lekko zaniepokojonym głosem.

- Tak! I nie uwierzysz, czego się dowiedziałem. To moja wina, to przeze mnie czeka nas zagłada! - Wiesz, jak to naprawić? – dopytywała Mikołajka - Tak, chyba mam plan – odrzekł i skierował się w stronę drzwi. Wyszedł przed swój gabinet, z góry spojrzał na elfy. One zamarły. Jeden miał odwagę i zapytał, czy coś się stało, czy jest jakiś powód wyjścia i milczenia szefa. Mikołaj wziął głęboki oddech. - Przepraszam… przepraszam, że zamiast pomóc wam od razu, najpierw się wyżywałem. Jesteście wspaniali i robicie super robotę. Jeżeli mogę, to wam pomogę. Włączmy muzykę i pracujmy, śpiewając. Jak kiedyś… - powiedział.

Lena Duchnowska, kl. 8 Szkoła Podstawowa Specjalna nr 20 przy Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. Ludwika Perzyny w Kaliszu

Cisza jeszcze chwilę trwała po wypowiedzi szefa, ale potem elfy wybiły brawa. Wiwatowały. Cieszyły się, że wrócił ich dawny szef: radosny i beztroski. Razem świetnie im się pracowało. Nie minęło dużo czasu, a wszystkie zaległości, jakie były zostały odrobione. Został czas na resztę przygotowań i na zasłużony odpoczynek. Tak oto Mikołaj, pomagając elfom, zdążył z prezentami i nie zawiódł dzieci. Fabryka stała na swoim miejscu i nie zapowiadało się na porażkę. To kolejny sukces. Mikołaj wyciągnął z tego dwie lekcje: zawsze warto pomagać i ciężka praca popłaca.

Aleksandra Lenarcik, kl. 3LOZespół Szkół Ogólnokształcących w MCN w Józefowie

Dzień Świętego Mikołaja

Był szósty sierpnia, wakacje i piękna pogoda. Jednak pomimo słońca i wysokiej temperatury, dawał o sobie znać bardzo silny i porywisty wiatr. Na morzu tworzyły się bardzo niebezpieczne, silne i rwące fale, z tego powodu zakazano w tym dniu kąpieli. Dwoje dzieci bawiło się w piasku przy brzegu plaży budując domki. Nagle ujrzały unoszący się na wodzie czerwony, wielki worek. Był on zaledwie kilka metrów w głąb morza. "Co w nim może się znajdować?" - To pytanie nie dawało im spokoju. Ciekawość wygrała. Dzieci nie zastanawiając się zbyt długo postanowiły wskoczyć do wody mimo zakazu.

Płynęły w kierunku tajemniczego wora aby przekonać się, jakie skarby skrywa. Były bardzo zawzięte i uparcie dążyły do osiągnięcia celu. Skutecznie dopłynęły do zagadkowego worka, jednak droga powrotna okazała się dla nich bardzo kłopotliwa. Dzieci były niezwykle wyczerpane. Zaczęło brakować im sił i zbyt mocne i porywiste fale szybko zyskiwały przewagę, a dzieci przestały radzić sobie z ich mocą. Niebezpieczne zmagania dzieci, ujrzał pewien mężczyzna. Wyróżniały go wąsy, o które dbał jak o najcenniejszy skarb. Codziennie pielęgnował je, układał i nakładał na nie różne odżywki. Brodę miał taką długą, że mógłby czesać sobie małe warkoczyki. Tak też potajemnie robił, kiedy nikt nie patrzył. Na pielęgnację włosów wydawał wcale nie małe pieniądze.

Mikołaj - tak miał na imię - był bardzo wrażliwy na krzywdę i potrzeby innych. Mając przeczucie, że może dojść do tragedii nie zastanawiał się zbyt długo, w mgnieniu oka ruszył do wody na pomoc bliźniakom. Gdy do nich dopłynął, chwycił je za ręce i bezpiecznie udał się z nimi w kierunku brzegu. Dzieci próbowały otworzyć worek, jednak również to sprawiało im wielką trudność. Starszy mężczyzna znów udowodnił swoją szlachetność i ponownie okazał dzieciom swoją pomoc. Bez problemu i najmniejszego wysiłku udało mu się otworzyć tajemniczy wór. W tym czasie rozległ się głośny dźwięk "Hoł, hoł, hoł!"

Nagle delfiny zmieniły się w renifery, dzieci w elfy, statek w sanie, a starszy mężczyzna został odziany w czerwony strój z białym futerkiem. Z nieba niespodziewanie zaczął prószyć śnieg i cały Świat został ubarwiony na biało. Z sierpniowej aury lata powstała grudniowa, mroźna zima. Nastąpiło przeniesienie w czasie o cztery miesiące do przodu. Jak się potem okazało, otworzyć magiczny, czerwony wór może tylko osoba, która darzy innych szacunkiem i bezgranicznie pomaga każdemu przez całe życie nie oczekując nic w zamian.

Emilia Kantor , kl. 4 technikumZespół Szkół Specjalnych nr 3 Kraków

Tak też dokładnie wtedy na cześć Mikołaja postanowiono uchwalić nowe Święto i zapisać ten dzień jako dzień Świętego Mikołaja.

Maksymilian Gruszczyński, kl. 8Zespół Szkół Ogólnokształcących w MCN w Józefowie

HO! HO! HO!