Want to make creations as awesome as this one?

Transcript

Epoka prechaotycka

Sonia Gogulla, Grażyna Skirmuntt, Monika Szekiel-Mnich

Zapraszamy do naszego pokoju zagadek, którym żegnamy ROK LEMA.Do jego powstania zainspirowała nas powieść Stanisława Lema pt. "Pamiętnik znaleziony w wannie"

Start

Witaj w naszym edukacyjno-filozoficznym escape roomie. Nie możemy Ci towarzyszyć w tej podróży do epoki prechaotyckiej. Aby nic Cię w niej nie zatrzymało, na wstępie udzielimy Ci kilku rad:

  1. Rozejrzyj się uważnie po każdym miejscu, do którego trafisz. Używając myszki przeszukaj to miejsce. Tam, gdzie coś jest ukryte strzałka kursora zmieni się na łapkę.
  2. Zapamiętaj (albo zanotuj) informacje, które odkryjesz. Niektóre z nich mogą Ci się przydać na dalszym etapie podróży.
  3. Z każdego miejsca jest ukryte przejście do miejsca następnego. Nie zniechęcaj się! Szukaj uważnie, a na pewno odkryjesz sposób, który pozwoli Ci pójść dalej.
  4. Możliwe, że czasem Twoja podróż będzie zbyt szybka. Wtedy zatrzymaj się, a nawet wróć w miejsca już Ci znane. Możliwe, że powrót nie będzie prosty. Przypomnij sobie wtedy ostatnie hasło, które pozwoliło Ci dojść tam, skąd teraz chcesz się wrócić.
  5. Do podróży od przyszłości do przeszłości zachęciły Cię ZAPISKI, nazwane później "Pamiętnikiem znalezionym w wannie"... Choć nie jest to łatwa lektura, to zachęcamy Cię do przeczytania ze zrozumieniem każdego odkrytego tekstu.
  6. Wędruj w swoim rytmie, nie spiesz się, czas nie odgrywa tu żadnej roli. Gdy spotkasz się z nami, to znaczy, że Twoja podróż zakończyła się sukcesem!
Życzymy Ci powodzenia! Grażyna, Monika i Sonia

Odległa przyszłość. Jesteś archeologiem. Prowadzisz wykopaliska wzdłuż łańcucha Gór Skalistystych. Szukasz ruin Ostatniego Pentagonu. W roku 3146, po 27 latach poszukiwań, spod zwałów kamieni i lawy wyłoniło się, pokryte farbą ochronną, wejście do GMACHU. Trzy lata później odkrywasz pomieszczenia łaziebne z doskonale zachowaną wanną, dwa ludzkie szkielety, a pod nimi oryginał ZAPISKÓW ... Jeśli chcesz dowiedziedzieć się co było dalej ustal, w którym roku rozpoczęły się wykopaliska.

Który związek ulega rozkładowi w procesie papyrolizy?

glikogen

celuloza

skrobia

chityna

Brawo! Patrzysz na wydobyty z wanny oryginał ZAPISKÓW. Zaczynasz czytać ... miejscami tekst jest niewyraźny, dlatego używasz lektonu i optonu. Teraz możesz poznać autora ZAPISKÓW i poznać jego losy ...

Zapiski człowieka neogenu stanowią jeden z najcenniejszych zabytków zamierzchłej przeszłości Ziemi. Pochodzą ze schyłkowego okresu kultury prechaotyckiej, która poprzedziła Wielki Rozpad. Jest ironicznym paradoksem dziejów, że o cywilizacjach wczesnego neogenu, o prakulturach Asyrii, Egiptu, Grecji wiemy daleko więcej aniżeli o czasach praatomistyki i astrogacji pierwotnej. Te archaiczne kultury pozostawiły po sobie wszakże trwałe pomniki z kości, kamienia, łupku i brązu, podczas gdy w środkowym i późnym neogenie do utrwalania całokształtu wiedzy służył tak zwany papyr. Tę pochodną celulozy, substancję wiotką, prawie białą, walcowano i cięto na czworoboczne arkusze, na których ciemną farbą tłoczono wszelkiego rodzaju informacje, po czym składano je razem i zszywano w specjalny sposób. Aby pojąć, jak doszło do Wielkiego Rozpadu, owej katastrofy, która w przeciągu tygodni zniszczyła dorobek wieków, trzeba cofnąć się o trzy tysiące lat. W czasach tych nie istniała metamnestyka ani technika krystalizowania informacji. Wszystkie funkcje dzisiejszych mnemorów i gnostronów spełniał papyr. Istniały już, co prawda, pierwociny pamięci mechanicznej, były to jednak machiny ogromne kłopotliwe w obsłudze, używane zresztą do celów specjalnych i wąskich. Zwano je „elektrycznymi mózgami”, dla tej samej, tylko z dystansu historycznego zrozumiałej przesady, którą powodowani budowniczowie Małej Azji mieli wieżę świątyni Baa-Bel za sięgającą nieba. Nie wiemy dokładnie, kiedy ani gdzie wybuchła epidemia papyrolizy. Prawdopodobnie stało się to w południowych, pustynnych regionach ówczesnego państwa Ammer-Ku, gdzie budowano pierwsze przystanie kosmiczne(….) Papyr nie odznaczał się istotnie szczególną trwałością, nie można jednak czynić kultury prechaotyckiej odpowiedzialną za to, że nie przewidziała istnienia kataczynnika RV, znanego też jako czynnik Harcjusza (…)wywołał czynnik Harcjusza lawinowy rozpad papyru na całym globie. Szczegółów kataklizmu nie znamy. Według ustnych przekazań, skrystalizowanych dopiero w czwartym galaktium, ogniskami epidemii były wielkie zbiornice wiedzonośnych papyrów, tak zwane bao-blyo-theki. Reakcja zachodziła prawie momentalnie. Na miejscu bezcennych złoży społecznej pamięci pozostawały stosy szarego, lekkiego jak popiół pyłu (…) Gospodarka poszczególnych grup etnicznych, zwanych nacyami, nosiła charakter względnie autonomiczny. Była ona w bezwzględny sposób uzależniona od krążenia papyru. Od niego też zależała ciągłość dostaw na Marsa, gdzie Tyberis Syrtyjska znajdowała się w pierwszym stadium budowy. Papyroliza zrujnowała nie tylko życie gospodarcze. Czasy owe nazywa się, nie bez słuszności, epoką papyrokracji. Papyr regulował i koordynował wszelkie zbiorowe czynności ludzi, a nadto jeszcze określał, w sposób trudno dla nas zrozumiały, losy jednostek (jako tak zwany ,,papyr osobisty”). Zresztą użytkowych i rytualnych znaczeń papyru w ówczesnym folklorze (a katastrofa przypadła na okres najwyższego rozkwitu kultury prechaotyckiego neogenu) dotąd całkowicie nie skatalogowano. Znaczenie jednych jego rodzajów znamy, z innych pozostały tylko puste nazwy (aphisse, para-gony, baun-knooty, doku-męty i in.). W epoce owej niepodobna się było urodzić, wzrastać, kształcić, pracować, podróżować ani zdobywać środków utrzymania bez pośrednictwa papyru. W tym świetle objawiają się rozmiary katastrofy, jaka dotknęła Ziemię. Wszelkie środki zaradcze: kwarantanna, izolacja całych miast i kontynentów, budowa schronów hermetycznych - zawiodły. Nauka ówczesna była bezsilna wobec subatomowej struktury kataczynnika, który powstał w toku ewolucji anabiotycznej. Po raz pierwszy w historii więziom społecznym zagroził całkowity rozpad(…) Koszmar papyrolizy wchłaniał w siebie wszystkie dziedziny życia. W miastach wybuchała panika, pozbawieni indywidualności ludzie tracili rozsądek, załamywały się dostawy dóbr, dochodziło do aktów przemocy, technika, rozwój nauk, szkolnictwo - rozpadały się i ginęły. Gdy centrale energetyczne stawały, nie można ich było dla braku planów naprawić. Gasły światła elektryczne, a nastała ciemność rozwidniały płomienie pożarów. Tak wkroczył neogen w czasy chaotyckie. Trwać miały one dwieście z górą lat (…) Jedyną skarbnicą wiedzy była pamięć żyjących fachowców, ją więc trzeba było utrwalić przede wszystkim. Problem, Z pozoru względnie prosty, okazał się nie do rozwiązania. Wiedza późnego neogenu była tak rozczłonkowana, że żaden specjalista nie ogarniał całości swej dziedziny. (…). Cywilizację przychodziło ratować w chwili, gdy rozprzęgał się przemysł, ustawało budownictwo, zastygał transport, kiedy o pomoc wołały głodujące rzesze kontynentów i pozbawione dostaw, zagrożone w swym bycie kolonie Marsa. Specjaliści nie mogli pozostawić ludzkości jej losowi, aby w odosobnieniu tworzyć nowe techniki zapisów. Podejmowano wysiłki rozpaczliwe. Całą produkcję niektórych gałęzi przemysłu rozrywkowego, np. tak zwanych filmów, obrócono na doraźne notowanie napływającej informacji o ruchu statków i rakiet, bo mnożyły się ich katastrofy. Z pamięci odtwarzane plany sieci energetycznych odciskano na tkaninach odzieżowych. Wszystkie zapasy zdatnych do pisania sztucznych tworzyw rozprowadzano wśród szkół(…) Ponieważ produkcja nowych środków zapisu nie zaspokajała potrzeb najpilniejszych, poświęcano - aby ocalić zręby kultury - wszystko, co im bezpośrednio nie służyło. Największą klęskę poniosły nauki humanistyczne. Wiedzę przekazywano ustnie - pod postacią wykładów, a słuchacze ich stali się potem wychowawcami następnego pokolenia. Był to jeden ze zdumiewających prymitywów kultury chaotyckiej, który sprawił, że Ziemia wychynęła z katastrofy, poniósłszy niepowetowane straty w zakresie historii, historiografii, paleologii i paleoestetyki. Ocalono ledwie drobny ułamek puścizny literackiej. W proch obróciły się miliony woluminów kronik historycznych, bezcenne relikty środkowego i późnego neogenu. Przyszło wreszcie - u schyłku okresu chaotyckiego - do jednego z najparadoksalniejszych stanów, kiedy to, przy względnie rozwiniętej technice, wobec działających pierwocin grawitroniki i technobiotyki, po sukcesach masowego transportu cis galaktycznego - ludzkość nic albo prawie nic nie wiedziała o własnej przeszłości. To co do naszych dni przetrwało z olbrzymiego dorobku neogenicznego, stanowi ledwo porozrzucane luźno szczątki, relacje o faktach pozmieniane do niezrozumiałości, poprzekręcane wskutek wielokrotnego przekazywania w tradycji ustnej, i taka właśnie historia, z niepewną po dziś dzień chronologią najważniejszych wydarzeń, pełna luk, białych plam w kryształach poznania, stała się naszym dziedzictwem. Można tylko powtórzyć za Subgnostorem Nappro Leisem, Że papyroliza okazała się w skutkach historiolizą. Na takim tle dopiero we właściwych proporcjach ukazuje się dzieło Prognostora Wid-Wissa, który, w samotnej pracy, skłócony z historiografią oficjalną, odkrył zapiski człowieka neogenu - poprzez otchłań wieków przemawiający do nas głos jednego z ostatnich mieszkańców zaginionego państwa Am-mer-Ku. Zabytek to wagi tym większej, że nie ma sobie równych, albowiem nie da się go zestawić z papyrantowymi znaleziskami, które ekspedycja archeologiczna Paleognostora Mnemonity Bradraha Syrtyjskiego wydobyła z marglowych iłów dolnego preneogenu. Odnoszą się one do wierzeń panujących w Ammer-Ku za czasów VIII Dynastii, a mowa w nich o różnego rodzaju Niebezpieczeństwach, jak Czarne, Czerwone, Żółte - są to prawdopodobnie zaklęcia ówczesnej kabalistyki związane z zagadkowym bóstwem Ras-Sa, któremu składano rzekomo ofiary z ludzi. Ale interpretacja ta pozostaje sprawą sporu między szkołami Transadeńską, Wielko-syrtyjską i grupą uczniów znakomitego God-Waada. Przeważająca część historii neogenu pozostanie - należy się obawiać - na zawsze okryta tajemnicą, gdyż najistotniejszych szczegółów o życiu społecznym nie mogą dostarczyć nawet metody chronotrakcji. Przedstawienie tego odcinka dziejów, który udało się cząstkowo odtworzyć, wykracza poza ramy niniejszego wstępu. Ograniczymy się jedynie do garści uwag wprowadzających w istotę Zapisków. Ewolucja wierzeń starożytnych przebiegała dwuczłonowa. W okresie pierwszym (archeocredon) istniały rozmaite religie zasadzające się na uznawaniu pierwiastka nadnaturalnego, niematerialnego, sprawczego w stosunku do wszystkiego, co istnieje. Z archeocredonu pozostały, jako trwałe pomniki, piramidy (wydał je neogen wczesny) oraz wykopaliska mezogeniczne (kończyste chramy gotickie Lafransji). W okresie drugim, neocredonie, wiara przybrała charakter odmienny. Pierwiastek metafizyczny wcielił się niejako w świat materialny, ziemski. Dominował wówczas, jako jeden Z głównych, kult bóstwa Kap-Eh-Thaalu (albo Kappi-Thaa w transkrypcji palimpsestycznych notowań kremońskich). Bóstwo to czczone było na całym obszarze Ammer-Ku, nadto kult jego ogarniał Australoindię i część Półwyspu Europejskiego. Związek znajdowanych na terenie Ammer-Ku podobizn słonia i osła z kultem Kap-Eh-Thaalu wydaje się wątpliwy. Samego imienia Kap-Eh-Thaalu nie wolno było wymawiać (zakaz analogiczny do Iz-Raelskich); w Ammer-Ku nazywano to bóstwo głównie Thoo-Llar. Miało zresztą bardzo wiele innych nazw liturgicznych, których bieżącym wartościowaniem zajmowały się specjalne zakony (np. Makk-Lerów). Fluktuacja rynkowej wartości poszczególnych imion (czy też przymiotów?) bóstwa Kap-Eh-Thaalu pozostaje dotąd zagadką. Trudność zrozumienia istoty tej ostatniej z prechaotyckich religii polega na tym, że Kap-Eh-Thaalowi odmawiano bytu ponadnaturalnego, nie był więc duchem, nie uważano go też w ogóle za istotę (świadczyłoby to o totemicznych rysach tego kultu, niezwykłych w erze rozwiniętych nauk ścisłych) i utożsamiano go, przynajmniej w działalności praktycznej, z ruchomymi i nieruchomymi dobrami materialnymi. Poza nimi bytu nie posiadał. Jednakże udowodniono, że składano mu ofiary ze zbiorów trzciny cukrowej, kawy i zboża, i to w okresach upadku gospodarczego, jak gdyby dla przebłagania tego okrutnego bóstwa. Sprzeczność powyższą pogłębia jeszcze fakt istnienia w kulcie Kap-Eh- Thaalu elementów objawienia: zgodnie z nim, świat wspierał się na tak zwanej „własności śtej”. Próby naruszenia tego dogmatu podlegały surowym karom. Jak wiadomo, epokę kyberkonomiki globalnej poprzedziły, u schyłku neogenu, pierwociny socjostazy; w miarę jak zorganizowany w zawiłe rytuały korporacyjne i obrzędy instytucjonalne kult Kap-Eh-Thaalu tracił z biegiem czasu jedno ziemskie terytorium po drugim na rzecz zwolenników świeckiej gospodarki socjostatycznej, narastał konflikt między obszarem panowania tej zamierzchłej wiary a światem pozostałym. Ośrodkiem wiary najbardziej fanatycznej pozostało do końca, tj. do powstania Ziemskiej Federacji, państwo Ammer--Ku, rządzone przez kolejno po sobie następujące dynastie Presynidów. Nie byli to w ścisłym tego słowa znaczeniu kapłani Kap-Eh-Thaalu. Presynidzi (albo Press-Denn-Thy-dzi, wg słownictwa szkoły tyrryjskiej) zbudowali w czasach XIX Dynastii Pentagon. Czym była ta, pierwsza z szeregu kamiennych gigantów, budowla schyłkowego neogenu? Prehistorycy szkoły akwilińskiej uważali je zrazu za grobowce Presynidów, przez analogię do piramid egipskich. Hipoteza ta jednak upadła w świetle dalszych odkryć. Padały przypuszczenia, że były to świątynie Kap-Eh-Thaalu, w których planowano krucjaty przeciw ludom niewiernym i strategie skutecznego ich nawracania. Przy braku źródłowych faktów, które pozwoliłyby rozstrzygnąć ten problem, niewątpliwie kluczowy dla zrozumienia ostatniej fazy rządów XXIV i XXV Dynastii, historycy zwrócili się o pomoc do Instytutu Temporystyki. Wobec życzliwej postawy Instytutu okazało się możliwe wykorzystanie najnowszych odkryć technicznych z zakresu chronotrakcji w celu wyjaśnienia zagadki Pentagonów(…) Chronosondy wsteczne dały obfity materiał (…)Wejść do gmachu strzegło dzień i noc dwustu niższych kapłanów. Kroniki, odkopane w ruinach Was-En-Tonu, pozwoliły, dzięki zastosowaniu dalszych czasowierceń, odkryć Pentagon Drugi, mniej okazały od Pierwszego, gdyż znaczna jego część wpuszczona była w ziemię. Pewne ustępy wspomnianych wyżej kronik wskazywały na istnienie następnego, Trzeciego z kolei Pentagonu, który miał stanowić obiekt całkowicie samodzielny, niejako państwo w państwie, dzięki specjalnemu kamuflażowi i ogromnym zapasom żywności, wody i sprężonego powietrza. Gdy jednak systematyczne sondowania chronaksjalne nad całym terytorium XX-wiecznego Ammer-Ku nie odkryły żadnych śladów tej budowli, większość historyków przechyliła się na rzecz tezy, że w odkopanych kronikach mowa jest o Pentagonie Trzecim w sensie tylko przenośnym, że gmach ten został zbudowany - jako twór wiary, imaginacji - w umysłach wyznawców, a rozprzestrzenianie słuchów o jego istnieniu służyć miało pokrzepieniu serc malejącej liczby wyznawców bóstwa Kap-Eh-Thaalu. Taka była oficjalna wersja historiografii ziemskiej, kiedy młody podówczas Prognostor Wid-Wiss rozpoczął działalność archeologiczną. Po przestudiowaniu własną metodą wszystkich dostępnych materiałów opublikował on pracę, w której utrzymywał, iż w miarę jak zmierzchała potęga Presynidów i kurczyło się opanowane przez nich terytorium, podjęli oni budowę nowego ośrodka władzy z dala od siedzib ludzkich, w którymś Z górskich pustkowi Ammer-Ku, i to głęboko pod skałami, aby uczynić tę ostatnią przystań bóstwa niedostępną dla niewtajemniczonych. Wid-Wiss uważał, że hipotetyczny Pentagon Ostatniej Dynastii stanowił rodzaj zbiorowego mózgu wojennego, a zadaniem jego było zarówno czuwać nad czystością wiary w Kap-Eh-Thaalu, jak i nawracać narody, Hipotezę Wid-Wissa przyjęły koła fachowe chłodno, gdyż sprzeczna była z większością znanych faktów (…) Wid-Wiss bronił swej hipotezy twierdzeniem, iż podczas kiedy ludność państwa Ammer-Ku przeszła na stronę „niewiernych” i zlała się z resztą Federacji, władcy Ostatniego Pentagonu nakazali całkowite jego zamknięcie. Podziemny moloch, oddawszy się w ten sposób od całej ludzkości, dotrwał do katastrofy papyrowej i czasów chaotyckich, nie posiadając żadnego kontaktu z tym, co działo się na powierzchni globu. Wid-Wiss przyznawał, że tak doskonale, hermetyczne odcięcie się hipotetycznej społeczności kapłanów i wojennych sług Kap-Eh-Thaalu od świata zewnętrznego wydaje się nieprawdopodobne. Posunął się do twierdzenia, że Pentagon Ostatni posiadał jakieś sposoby podpatrywania tego, co zachodziło na Ziemi, uważał jednak, że ów wojenny mózg zbiorowy Ostatniej Dynastii nie był już zdolny do żadnych napastniczych czy choćby dywersyjnych tylko poczynań. Nie potrafił podjąć ataku ani zamachu na Federację, albowiem, raz zakopawszy się we wnętrzu skał, oderwany od dalszego toku historii, zamknął się nie tylko murami, ale układem stosunków wewnętrznych, żyjąc samym mitem, samą legendą o zamierzchłej potędze Kap-Eh-Thaalu, i badał, kontrolował, zwalczał herezję sam w sobie. Te ostatnie tezy Wid-Wissa pominęła historiografia milczeniem. Badacz nie dał jednak za wygraną. Przez dwadzieścia siedem lat wraz Z garścią wiernych współpracowników dokonywał systematycznych poszukiwań wzdłuż całego łańcucha Gór Skalistych. Upór jego zatriumfował wreszcie, kiedy prawie o nim zapomniano. 28 Maa 3146 roku grupa czołowa archeologów, odwaliwszy wieleset ton skalnego osypiska stóp góry Haar-Vurda, stanęła przed zamaskowaną ochronnym kolorem, doskonale zachowaną, wypukłą tarczą metalową - wejściem do Ostatniego Pentagonu... Badania podziemnego gmachu okazały się przedsięwzięciem wymagającym nadzwyczajnych sił i środków, albowiem w siedemdziesiątym drugim roku odcięcia od świata nawiedził Pentagon Ostatniej Dynastii naturalny kataklizm. Wskutek nieznacznego przesunięcia w granitowym trzonie głównego masywu górskiego doszło do pęknięcia warstwy dennej powstało bezpośrednie połączenie z głębokim pokładem magmy. Wparta w głąb wykutych skał betonowa skorupa ochronna nie wytrzymała naporu. Płynna lawa wtargnęła do budowli, wypełniając ją od spodu po szczyty; tak owo mrowisko podziemnej, zagadkowej działalności ostatnich Presynidów obróciło się w martwą skamielinę, która przez tysiąc sześćset osiemdziesiąt lat czekała swojego odkrywcy(…) Odkryto je (Zapiski, czyli pamiętnik) w trzecim roku prac wykopaliskowych na czwartorzędowej kondygnacji, w systemie korytarzy wewnętrznych, gdzie znajdują się pomieszczenia łaziebne. W jednym z nich, wypełnionym, jak wszystkie, skamieniałą lawą odnaleziono części dwu ludzkich szkieletów, a pod nimi - zwój papyru stanowiący oryginał Zapisków. Jak przekona się czytelnik, śmiałe przypuszczenia Histo-gnostora Wid-Wissa okazały się w przeważającej mierze prawdziwe. Zapiski przedstawiają los zamkniętej w podziemiu zbiorowości, która, nie dopuszczając do siebie wiedzy rzeczywistych wypadkach, udawała, iż stanowi mózg i sztab mocarstwa rozciągającego się po najdalsze galaktyki - aż udanie to stało się wiarą, a wiara – pewnością (…) Nauka historyczna nie wypowiedziała jeszcze ostatniego słowa o Zapiskach, nazywanych też, dla miejsca, w którym je odkryto, Pamiętnikiem znalezionym w wannie (…) …dla czytelnika jednak specjalistyczne spory nie są istotne i pora nam zamilknąć, aby przemówił własnym głosem ten ostatni, jaki dotarł do naszych czasów, przekaz neogenicznej epoki papyrowej.

Wyłącznie dla balansierów

Nie ma przejścia

Podsekretariat

Chodziłem uparcie od pokoju do pokoju i jak najęty zadawałem pytania, na które udzielano mi fałszywych odpowiedzi; znajdowałem się wciąż na zewnątrz ożywiającej Gmach nieustannej cyrkulacji tajności, ale musiałem przecież, u licha, wniknąć w nią w którymś miejscu - dwa razy dostałem się mimo woli do podziemnego skarbca i przerzuciłem leżące na wierzchu tajne akta, ale i w nich nie odnalazłem najmniejszej dla siebie wskazówki. Po kilku godzinach, porządnie już rozdrażniony i głodny, bo minęła pora obiadowa, a nie udało mi się znaleźć nawet kantyny, postanowiłem zastosować taktykę odmienną. Pamiętałem, że najwięcej wysokich, siwych szarż przebywało na czwartym piętrze, pojechałem więc tam, przez drzwi z napisem TYLKO PO ZAMELDOWANIU dostałem się do podsekretariatu, chwilowo pustego, z niego - przez boczne wyjście, opatrzone hasłem PUKAĆ - do sali pełnej schnących planów mobilizacyjnych, i tu stanąłem wobec problemu, bo wiodło z niej dwoje drzwi - jedne z tabliczką WYŁĄCZNIE DLA BALANSJERÓW, na drugich widniał napis NIE MA PRZEJŚCIA. Po namyśle otwarłem te drugie i okazało się, że dobrze zrobiłem, znalazłem się bowiem w sekretariacie głównodowodzącego, komenderała Kashenblade. Ponieważ wszedłem owymi drzwiami, oficer dyżurny, o nic nie pytając, zaprowadził mnie prosto do dowódcy.

Przeczytaj fragment rozdziału 2 „Pamiętnika znalezionego w wannie”. Sprawdź, czy potrafisz czytać ze zrozumieniem. Odpowiedz na pytania, a następnie wpisz do diagramu wskazane litery z poszczególnych odpowiedzi (duża litera – numer pytania/odpowiedzi, cyfra arabska – numer litery w wyrazie A. Jaki kolor, poza złotym i srebrnym dominował na ścianach? B. Co pokrywało strop? C. Jakie przedmioty wypełniały najbliższą skrzynię? D. Co znajdowało się w skrzyni z perłami? E. Co było wykonane z materiału przypominającego futro? F. Jak nazywa się wysoka, oszklona gablota?

C2 – B4 – F6 – B5 – A3 – E1 – B6 – C4

P

E

N

T

A

G

O

N

Otworzył przede mną zwykłe, biało lakierowane drzwi. Za nimi lśniły pancerne. Po ustawieniu cyfrowego zamka rozsunęły się i tajny adiutant przepuścił mnie pierwszego. Znaleźliśmy się w wielkiej, suto oświetlonej, pozbawionej okien sali. Kasetonowy strop wspierał się na kolumnach, ściany pokryte były pysznymi gobelinami i makatami, utrzymanymi głównie w tonach czerni, złota i srebra. Podobnych jeszcze nie widziałem; materiał, z jakiego je wykonano, przypominał futro. Pomiędzy kolumnami stały na wywoskowanej posadzce oszklone gabloty, witryny na smukłych nóżkach i zamczyste, z uniesionymi wiekami skrzynie. Najbliższą wypełniały przedmiociki połyskujące jak klejnoty; poznałem w nich spinki od koszul. Były ich chyba miliony. Z drugiej skrzyni wznosił się kopiec podługowatych pereł. Porucznik poprowadził mię ku witrynom; za szklanymi płytami spoczywały, poręcznie oświetlone, na aksamitnej wyściółce, sztuczne uszy, mostki, nosy, imitacje paznokci, brodawek, rzęs, fałszywe fluksje i garby, niektóre ukazane poglądowo w przekroju, aby widoczna była ich wewnętrzna struktura; spotykało się nadymane, dominował wszakże włosień. Cofając się potrąciłem skrzynię z perłami i zadrżałem. To były zęby - rosochate i małe jak perełki, łopatkowate, z dziurką i bez, mleczne, trzonowe, mądrości.(…) ….Nie wiedziałem, do kogo odnosiło się to „proszę” - może do mnie, bo właśnie otwierał drzwi - i wiele bym dał, żeby się dowiedzieć, ale już szliśmy szybko korytarzem, zmierzając ku jednym z szeregu lśniących, białych drzwi. Oficer otworzył je, wpuścił mnie do środka i natychmiast zamknął. Stałem w długim, wąskim pokoju bez okien, na czterech biurkach paliły się nisko opuszczone reflektory, pracowali przy nich oficerowie w sile wieku; a że było gorąco, pozdejmowali kurtki mundurowe, które wisiały na krzesłach, i ślęczeli nad stertami papierów w koszulach z podwiniętymi mankietami. Jeden wyprostował się i utkwił we mnie czarne, błyszczące za okularami oczy.

Pokój 9129 znajdował się na ósmym piętrze (…). Wszedłem bez pukania. Jeszcze raz obrzuciłem spojrzeniem niewielki pokój. Pod ścianami stały wąskie półki pełne segregatorów. Nad jedną, dziwnie wysoko, wisiał pomalowany w kwiatki mikrofon. Odezwać się jeszcze raz znaczyłoby przyjąć porażkę. Położyłem moją żółtą teczkę na biurku dziewczyny, która jadła. Spojrzała na nią. Żuła. Nad zębami różowiły się blade dziąsła. Małym palcem odsuwała serwetkę, w którą owinięty był chleb, regulując z wolna jego wysuwanie się spomiędzy papierowych brzegów. Podszedłem do półki z segregatorami i w luce pomiędzy nimi zauważyłem coś białego – płaszczyznę drzwi. Były zastawione półką. Bez namysłu chwyciłem półkę i począłem ją odsuwać. Rząd segregatorów nad moją głową zachwiał się niebezpiecznie.- Szesnaście... siedemnaście... dziewiętnaście... - liczyła przeraźliwym szeptem druga sekretarka. Jej głos narastał. Półka zahaczyła o coś. Drzwi były odsłonięte do połowy. Otwierały się na zewnątrz. Nacisnąłem klamkę i przepchałem korpus bokiem pomiędzy framugą i ścianą półki - w końcu raczył się pan zjawić! - powitał mnie młodzieńczy głos.

Pokój numer 3883 postanowiłem zostawić sobie jako ostateczność, a teraz iść do Prandtla. Jakkolwiek bądź - chuchnął. To musiało coś znaczyć. Chuchnął - a zatem sprzyjał mi. Był potencjalnym sojusznikiem. Co prawda sam odwrócił moją uwagę, żeby otyły mógł łatwiej zabrać mi teczkę. Widocznie musiał. Pytał przecie, czy wykonuję rozkazy, i powiedział, że sam to robi. Zdecydowałem się pójść. Korytarz był pusty. Biegłem prawie do windy, by się nie rozmyślić. Czekałem na nią dość długo. Na górze panował spory ruch. Od razu kilku oficerów zajęło windę, z której wysiadłem. Zmierzałem do Wydziału Szyfrów coraz wolniej. Jałowość tego kroku stawała się krzycząca. Mimo to wszedłem do środka. Na stole, przy którym siedział przedtem otyły, na stercie poplamionych papierów stały szklanki po herbacie. Poznałem moją po złożonych, jak pestki, sztucznych muchach na brzegu spodka. Czekałem chwilę, ale nikt nie nadchodził. Biurko pod ścianą zalegały liczne akta; zacząłem je przerzucać, w nikłej nadziei, że trafię na ślad mojej MISJI. Jakoż leżała tam, pośród innych, żółta teczka, ale zawierała tylko listę płac, którą przejrzałem. W innych okolicznościach poświęciłbym jej pewno więcej uwagi, zawierała bowiem wyliczenie takich specjalności, jak Infernator Tajny, Demaskator I rangi, Macerator, Fekalista, Inwigilator, Cedzacz, Dementysta, Pokątny, Kremator, Osteofag - ale teraz porzuciłem ją obojętnie.

Ciekawi Cię dokąd poszedł autor ZAPISKÓW po opuszczeniu pokoju 3883? Podązysz za nim gdy wpiszesz w polu hasła małymi literami nazwę specjalisty zarządzającego rozproszonym systemem operacyjnym w GMACHU.

W połowie drogi do Dziennika Podawczego rozmyśliłem się raptownie. Erms wysłał mię tam. Życzono sobie, żebym tam poszedł, należało zatem postąpić inaczej, wyrwać się z zaklętego kręgu działań z góry dla mnie upatrzonych. Dokąd mogłem jednak pójść? Nigdzie - i on wiedział o tym. Pozostawała tylko łazienka. Nie była w końcu taka zła - mogłem się tam, w ciszy i samotności, zastanowić, przetrawić wydarzenia, tak już liczne, spróbować powiązania ich, przepatrzenia pod nowym kątem, nareszcie po prostu - ogolić się. Tą moją kłującą szczeciną zanadto już wyróżniałem się spośród pracowników Gmachu i kto wie, czy nie za sprawą umyślnego rozkazu udawali, że wcale tego nie dostrzegają. Pojechałem windą na górę, do łazienki, w której odkryłem niedawno brzytwę, zabrałem ją stamtąd i wróciłem na dół - do siebie, jak nazywałem to miejsce w myślach. Przed samymi drzwiami mojej łazienki wydało mi się, że gdy, zamyślony, opuszczałem go po raz pierwszy, Erms wspomniał coś o potrzebie ogolenia się. Czyżby przewidział także i tę możliwość? Dobrą minutę stałem na korytarzu, tępo wpatrzony w białe drzwi. Więc nie wchodzić? Ale, w końcu, od tego naprawdę nic nie zależało! Mogłem zresztą, po ogoleniu, siedzieć, jak długo tylko chciałem w tej mojej samotni - już to tego nie mógł mi na pewno dyktować!

1

3

2

10

5

9

4

8

7

6

Wpisując hasła do krzyżówki zwróć uwagę na pisownię obowiązującą w roku rozpoczęcia wykopalisk, czyli 3119.

Super!

Narodziny Ok. 100 lat temu we Lwowie, w mieszkaniu przy ul. Brajerowskiej 4, Sabina Lem (z domu Woller) wydała na świat Stanisława Hermana, jedynego syna lwowskiego lekarza Samuela Lema. Chociaż w dokumentach widnieje (później powielana) data 12 września, jako data jego urodzin, faktycznie przyszedł na świat dzień później, 13 września. Jak sam pisał po latach w liście do swojego przyjaciela, rodzice podali inną datę jego narodzin, by… uniknąć pecha. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Zaciekły wróg przesądów Choć może wydać się to zaskakujący w przypadku twórcy fantastyki naukowej, Lem był człowiekiem, który niezwykle twardo stąpał po ziemi. Nie dowierzał żadnym dziedzinom pseudonaukowym, jak parapsychologia, krytycznie odnosząc się do jej metod „badań”. Twierdził też, że metafizyki nie da się badać przy pomocy empirii, więc ta go nie interesuje. Wbrew jednak zapędom części jego fanów, nie zgadzał się na to, by nazywać siebie ateistą. Choć krytycznie odnosił się do wszelkich teologii religijnych, nie zaprzeczał istnieniu transcendencji. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Praca na rauszu Stanisław Lem zapytany o kwestie pisania pod wpływem używek stanowczo stwierdził, że jeśli ktoś potrzebuje stymulantów, by tworzyć, to jest to bardzo niepokojący sygnał. Przyznał jednak, że w trakcie swoich „maratonów” pisarskich (w czasie których wstawał o 5 rano a kończył pracę późno w nocy) lubił sobie robić przerwę na łyk Chartreuse (to francuski likier pędzony na bazie 130 różnych ziół). Nie byłoby w tym nic szczególnie zdrożnego, gdyby nie jego późniejsze odkrycie. Pewnego razu zszedł do piwnicy i znalazł tam stos butelek po owym likierze ułożonych przez jego teściową. Wtedy dopiero odkrył, że ilość przyjmowanego przez niego trunku nie była taka mała. Nigdy jednak nie czuł potrzeby picia. Chartreuse mu smakowało, ale gdy w podeszłym wieku nawet łyk napoju alkoholowego miał negatywny wpływ na jego zdrowie, bez problemu z niego zrezygnował i przerzucił się… na barszcz. Nie oznacza to, że Stanisław Lem nie miał nigdy alkoholowych przygód. Kiedyś próbowali go spić inni wielcy pisarze science fiction, bracia Strugaccy. Choć pilnowali oni, by przez cały wieczór na stole pojawiały się coraz to nowe butelki gruzińskiego koniaku, to nie zmogli naszego pisarza. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Na haju Polski pisarz science fiction zgodził się wziąć udział w eksperymencie i, pod opieką psychiatry, zażył psylocybinę (środek silnie halucynogenny). Określił swoje wrażenie jako „ciekawe”, ale gdy zaproponowano mu powtórzenie eksperymentu, nie skorzystał z tego. Znajomi z Jugosławii przywieźli mu także w prezencie skręty z marihuany, ale, jak sam stwierdził, nigdy ich nie użył, aż rozpadły się one w końcu w słoiku. Stwierdził, że jego trzeźwy mózg raczy go najciekawszymi wizjami i nie potrzebuje innych stymulantów. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda) Stanisław Lem eksperymentował z psylocybiną i LSD. W korespondencji z Philipem Dickiem wymieniali się opisami doznań po tych substancjach. https://www.newsweek.pl/wielcy-polscy-pisarze-czy-muzycy-probowali-z-psychodelikami/8qmnvt7

Co napełniało Stanisława Lema grozą?W roku 1977 Lem przyznał, że przeraziła go opinia jednego z naukowców, który za pomocą rachunku prawdopodobieństwo, przedstawił tezę, iż my, Ziemianie, możemy być jedynym przykładem cywilizacji techniczno-naukowej w całej Drodze Mlecznej. Innym zjawiskiem, które Lema napawało pod koniec życia wielkim niepokojem, były „samorzutnie rozwijające się technologie”. Jak sam powtarzał, nauka i technika mają zdolności autokatalityczne, przez co stały się obecnie nieprzewidywalne. Nie da się poszerzyć któregoś z obszarów wiedzy, dostrzec w nim niebezpieczeństwo i powiedzieć „tamten rejon jest groźny, tego już nie badamy, tutaj nie eksperymentujemy”. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Co Stanisław Lem myślał o ziemskich koloniach na innych planetach?Choć, szczególnie w jego wczesnej twórczości, nie brakuje kosmicznych wypraw międzyplanetarnych, pod koniec swojego życia przyznał, że nie wierzy już, by ludzkość mogła dokonać międzyplanetarnej ekspansji. Przy czym nie mówił on nawet o wielkiej skali takiej ekspansji, a powiedział dość stanowczo: „Nie wierzę, by Ziemia mogła skolonizować [choćby] Marsa”. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Przyjaciel astronautówTwórczość Stanisława Lema była szczególnie rozchwytywana w Związku Radzieckim. Tam też spotkania z pisarzem prowadzili nawet astronauci Boris Jegorow i Konstantin Fieoktistow! Co więcej, oni sami te spotkania zorganizowali. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Lem w kosmosieChoć sam pisarz nigdy nie poleciał w kosmos, to w przestrzeni kosmicznej znalazły się aż dwa obiekty ochrzczone jego nazwiskiem. Jednym z nich jest odkryta 22 września 1979 r. planetoida nr 3836. Drugim jest pierwszy polski satelita naukowy wystrzelony 21 listopada 2013 roku. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Co szczególnie irytowało Stanisława Lema?Domyślam się, że lista mogła być długa, natomiast w jednym ze swoich wywiadów, w których omawiał dziwaczne gałęzie rozwoju współczesnej techniki, z nieukrywaną złością opowiadał o popycie na roboty imitujące psy i koty. Stwierdził, że to”dobre dla dzieci do 10 roku życia” oraz „ja bym żadnej ilości psów nie zamienił na takiego elektronicznego bałwana, który udaje, że szczeka”. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Przewidział inwazję fake newsów i oblicze współczesnych wojenPisarz przewidział, że w narastającym zalewie danych i coraz większej możliwości ich przekazywania, kolejne wojny będą toczyć się m.in. na przekazywane informacje. Obecnie, w dobie groźnych i brzemiennych w skutkach fake newsów, możemy ze smutkiem powiedzieć, że jego wizja się spełniła. Wymienione ciekawostki to zaledwie czubek góry lodowej śmiałych idei, odważnych tez i niezwykłej biografii Stanisława Lema. Warto zgłębiać je samodzielnie, bo to zadanie może zapełnić nam dziesiątki wieczorów fascynującymi wizjami i wiedzą. Mikołaj Kołyszko 10 rzeczy, których pewnie nie wiesz o Stanisławie Lemie (a szkoda)

Niezwykłe hobby Lem bawił się w samodzielne produkowanie dokumentów. Lem nie kreślił map, nie wymyślił nawet chyba nazwy dla swojej Nibylandii. Ale wymyślił jej biurokrację. Produkował wielobarwne legitymacje, zszywane srebrną nicią wyprutą ze szkolnej tarczy i perforowane zębatką z budzika. Jakie to były legitymacje? Wszelkiego rodzaju – dające władzę terytorialną, nadania, tytuły, specjalne uprawnienia i przywileje, książeczki czekowe, obligacje, dowody osobiste wielkorządców, herby, przepustki, pełnomocnictwa. W. Orliński Lem. Życie nie z tej ziemi, Wołowiec 2021

Istnienie Philip K. Dick, amerykański autor książek science – fiction, silnie uzależniony od alkoholu i narkotyków, uważał, że Lem nie istnieje, natomiast jako postać wymyślona przez sowiecki wywiad ma charakter kolektywny (wieloosobowy). https://obliczaludzi.com/stanislaw-lem/

Uzależnienie Był cukrzykiem. Ale jadał duże ilości słodyczy nawet wtedy gdy medycyna mu tego srogo odradzała. https://obliczaludzi.com/stanislaw-lem/

Sława W historii krajowej literatury Stanisław Lem jest najczęściej tłumaczonym polskim autorem. https://obliczaludzi.com/stanislaw-lem/

Nauka Był w gimnazjum uczniem tak dobrym, że okrzyknięto go najwybitniejszym dzieckiem w Polsce południowej. https://obliczaludzi.com/stanislaw-lem/

Optony, lektony, trionsandy, fantomatony… Być może te słowa nie są wam znane, ale zapewniam, że z przedmiotów, które one oznaczają, korzystacie na co dzień. Stanisław Lem wymyślił wiele z nich na długo przedtem, zanim stały się elementem naszej rzeczywistości. Twórczość Lema była nawet inspiracją dla twórców kultowego serialu animowanego i jednej z najpopularniejszych na świecie gier wideo. M. Gliński 13 przepowiedni Lema, które się sprawdziły W Gmachu ukryte są rysunki lub opisy przedmiotów, których wynalezienie przewidział Stanisław Lem. Znajdź je, odgadnij ich współczesne nazwy i dopasuj do nazw / opisów pochodzących z dzieł Lema.

Gratulacje!

Pomyśl Jaka jest Twoja Misja? Czym Twoja Misja jest dla Ciebie? Czego szukasz? Do czego dążysz? Z kim rozmawiasz o swojej Misji? Kogo potrzebujesz? Co dla Ciebie jest ważne? Co masz ważnego do zrobienia w życiu? Co Cię ogranicza? Z czego jest Ci najtrudniej zrezygnować? Co chcesz po sobie zostawić?

Podróż do kresu znaczenia Esencją przepełniającą "Pamiętnik znaleziony w wannie" jest tajemnica, organizującą go zasadą - podróż w głąb, walka z wszechobecnym kamuflażem, nieustanne zdzieranie masek, któremu nie ma końca, świat jego bowiem - jak cebula - jest nieskończonym nawarstwieniem łupin, pod którymi nie sposób odnaleźć jądra, czyli ostatecznego Sensu czy Prawdy. Najbardziej to może zagadkowa spośród powieści Lema, może też najbardziej filozoficzna i niepokojąca. Bohaterowie Lema nie mają przeszłości, ich historie są więc „płytkie”, nie sięgają w dalszą przeszłość ani w związki rodzinne, bo i rodziny żaden z bohaterów nie ma - ani rodzinnego domu, czy nawet symbolicznego pokoiku, który mógłby uznać za własny i który zapewniałby mu intymność. Jedyną namiastką takiego miejsca jest łazienka - pomieszczenie odpychająco zimne, bezosobowe, „techniczne” i z zasady ogólnie dostępne, jeśli tylko zaniedbamy przekręcenia klucza w zamku. W powieści Lema istnieje więc jedynie „przestrzeń służbowa” i „służbowy czas”, bo nawet godziny snu w niewygodnej wannie uznać można za wydarte nielegalnie z czasu poświęconego Misji. W istocie więc sprawa Misji jest czymś, czego w Pamiętniku Lema nie da się ominąć - tak samo jak jego świat nie może być wymieniony na żaden inny - wypełnia on swą nieprzychylną bohaterowi rzeczywistością niejako cały dostępny kosmos. Bezimienny bohater powieści skazany jest więc na poszukiwanie sensu swej Misji - tożsamego z sensem życia, bo niczego poza Misją nie posiada, a także: sensu i struktury świata, w który został wrzucony niczym człowiek egzystencjalistów. Jerzy Jastrzębski

Future literacy W grudniu 2020 roku w trakcie Szczytu Wysokiego Szczebla w Paryżu dyskutowano na temat alfabetyzacji przyszłości. Omawiano także rolę, jaką przyszłość i jej antycypacja mogą odgrywać w dzisiejszym swiecie, coraz częściej nazywanym "new world disorder" (nowy nieporządek świata). Pewnego rodzaju antidotum na dzisiejszy nieporządek jest future literacy (FT). Future literacy to umiejętność, która pozwala lepiej zrozumieć rolę przyszłości w tym, co robimy teraz. Ta kompetencja wzmacnia naszą wyobraźnię, a w miarę pojawiania się zmian zwiększa zdolność do kreowania nowych rozwiązań. (na podstawie artykułu E. Sadowskiej Trening patrzenia w przyszłość, Magazyn Coaching Grudzień 2021 - luty 2022)

Jutro zaczyna się dziś W obliczu współczesnych wyzwań musimy wykazać się pomysłowością. Na tym polega umiejętność czytania i zapisywania przyszłości - te słowa wypowiedziała dyrektor generalna UNESCO Audrey Azoulay podczas otwarcia Szczytu Wysokiego Szczebla w Paryżu (grudzień 2020 rok). Przyszłość jeszcze nie istnieje, ale można ją sobie wyobrazić. Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie różne scenariusze tego, co może przynieść jutro. dzięki temu stajemy się bardziej "piśmienni w przyszłości" i możemy przejśc z "trybu prztrwania" do rozwijania pełnego potencjału. (na podstawie artykułu E. Sadowskiej Trening patrzenia w przyszłość, Magazyn Coaching Grudzień 2021 - luty 2022)

Stanisław Lem Jasnowidz, podróżnik w czasie albo posiadacz ukrytej prawdy – możemy nazywać Lema jak chcemy. Aż takie magiczne określenia nas nie przekonują. Na pewno był po prostu piekielnie dobrym pisarzem wsłuchującym się w potrzeby swoich odbiorców i z głową wypełnioną wspaniałymi, czasem szalonymi pomysłami. Te z czasem jednak okazały się wcale nie tak szalone. Lem dobrze rozumiał, w jakim kierunku zmierza szybko zmieniający się świat. Nie zapominajmy, że przeżył dwudziestolecie międzywojenne i wojnę światową. Widział, jak w mgnieniu oka zmienia się maszyneria dostosowana do jej okrutnych potrzeb. W tych okolicznościach jego inteligencja i wyobraźnia nieustannie tworzyły nową, alternatywną rzeczywistość, konstruując urządzenia nieznane w tamtych czasach, ale coraz bardziej możliwe “do pomyślenia” w zmieniającym się świecie. W naszym świecie. https://botland.com.pl/blog/czego-nauczyl-nas-stanislaw-lem-futurologia-i-prognozy-po-polsku-opracowanie/

Wyobraź sobie Wyobraź sobie siebie w jakiejś przestrzeni czasowej (może to być rok, pięć albo dziesięć lat). Jak najszerzej opisz ten horyzont. Zacznij od prostych rzeczy: jak jesteś ubrany, czego słuchasz, jak się czujesz. zaangażuj w tę wizję wszystkie swoje zmysły i poczuj siebie w tej przestrzeni. jaka jest tkanina na twoim ciele? Gładka, szorstka? Jakie zapachy cie otaczają? Jak wygląda miejsce, w którym się znajdujesz? Określ, co jest dookoła. jakie przedmioty i jacy ludzie cię otaczają? Co robisz? W trakcie jakiej czynności akurat jesteś? Spróbuj sięgnąć jeszcze dalej. Dlaczego to robisz? Jak się tu znalazłeś? Poszerz horyzont nie tylko o przestrzeń, ale również o czas. Jak wyglądała droga do tego miejsca? Z jakimi wyzwaniami się mierzyłeś/aś, które się pojawiły? Jak przezwyciężałeś/aś przeszkody? Czy poniosłeś/aś porażki? Jak sobie z nimi poradziłeś/aś? Jak się czułeś/aś na konkretnych etapach tej drogi? E. Sadowska Trening patrzenia w przyszłość, Magazyn Coaching Grudzień 2021 - luty 2022

Mnie na niczym nie zależy, wiesz. Na niczym. Oprócz ciebie. Muszę cię widzieć. Muszę patrzeć na ciebie. Muszę słyszeć twój głos. Muszę i nic mnie więcej nie obchodzi. Nigdzie. S. Lem Powrót z gwiazd

A teraz zgasimy światło i do rana nie będziemy mieli żadnych zmartwień, a rano, jeżeli się nam zechce, to postaramy się o nowe. Dobrze? S.Lem Solaris

Dziękujemy za wspólną podróż od przyszłości do przeszłości.

Grażyna Skirmuntt

Monika Szekiel-Mnich

Sonia Gogulla

Monika Szekiel-Mnich Nauczycielka geografii i przyrody, oligofrenopedagog i surdopedagog. Nauczycielka z pasją i mnóstwem kreatywnych pomysłów na prowadzenie lekcji off- i online. Autorka licznych nietypowych zadań, doświadczeń i projektów dla uczniów. Współautorka zwycięskiego projektu w konkursie EkoOdkrywcy 6 - Uwaga! Okresowo rozpylany tlenek wodoru!. Nagrodzona Krajową Odznaką Jakości w programie eTwinning. Jedna z nielicznych polskich ambasadorek Wakelet – platformy umożliwiającej uporządkowanie i posegregowanie swoje zasoby cyfrowe w postaci inspirujących kolekcji. Posiada certyfikat Nearpod Certified Educator – platformy umożliwiającej uporządkowanie i posegregowanie swoje zasoby cyfrowe w postaci inspirujących kolekcji. Wspólnie ze swoimi uczennicami i uczniami zdobyła I miejsce w konkursie Hack Junior w ramach Gov Tech Festiwal. Pasjonatka umiejętnego wykorzystywania nowych technologii w dydaktyce, uhonorowana certyfikatem Microsoft Certified Educator.

Sonia Gogulla Nauczycielka historii z wieloletnią praktyką zawodową w szkole podstawowej, obecnie konsultantka ROM-E Metis w Katowicach. Uważa, że znajomość procesów historycznych pozwala z dystansem spojrzeć na współczesność i lepiej ją zrozumieć. Ślązaczka promująca edukację regionalną. Autorka scenariuszy lekcji i innych materiałów z zakresu metodyki nauczania, którymi dzieli się z nauczycielami. Miłośniczka leśnych spacerów i grzybobrania. Angażuje się w działania na rzecz edukacji globalnej. Z uczniami realizowała wiele projektów edukacyjnych. Trenerka i Sędzia Odysei Umysłu, programu edukacyjnego realizowanego w formie międzynarodowego konkursu kreatywności. Wielka entuzjastka nauki przez zabawę, na każdym etapie edukacji. Wspólnie z Grażyną Skirmuntt projektuje edukacyjne pokoje zagadek oraz grywalizuje dłuższe formy szkoleniowe.

Refleksje i nie tylko ... Zachęcamy do podzielenia się z nami swoimi refleksjami po udziale w grze. Jak Wam się grało? Co się Wam podobało? Co zaprojektowalibyście inaczej? Jak? Czy widzicie możliwość wykorzystania gry na swoich zajęciach? W jaki sposób? Napiszcie o tym do nas: Sonia Gogulla sgogulla@metis.pl Grażyna Skirmuntt gskirmuntt@metis.pl

Inspiracja Jeśli udział w grze zainspirował Was do wykorzystania tego escape roomu w czasie zajęć z uczniami to zachęcamy do opisania swojego pomysłu i przysłania go do nas w pliku pdf. Może to być scenariusz lekcji, opis ćwiczenia wykorzystującego wybrane fragmenty escape roomu, refleksja po zajęciach wychowawczych z wykorzystaniem pytań coachingowych z escape roomu itp. Najciekawsze propozycje opublikujemy na stronie Metisu, w zakładce "Dydaktyczne inspiracje".

Wykorzystanie escape roomu Zachęcamy do wykorzystania tego escape roomu podczas zajęć dydaktycznych np. z języka polskiego, plastyki, informatyki czy godziny wychowawczej. Poszczególne zagadki, przy okazji zabawy przy ich rozwiązywaniu, doskonalą koncentrację na zadaniu, umiejętność czytania ze zrozumieniem, kojarzenie faktów.

biura i korytarz https://dziennikpolski24.pl/w-nowohuckim-palacu-dozow-czas-sie-zatrzymal-dyrektorskie-biura-wciaz-wygladaja-jak-za-czasow-prl-galeria/ar/c1-15017379wykopaliska - https://olsztyn.wyborcza.pl/olsztyn/51,48726,18912608.html?i=32biuro przyszłości (zapiski) https://architektura.smcloud.net/t/photos/t/56829/biuro-w-domu-jak-urzadzic-domowe-biuro-na-czas-ep_312803.jpgkomnata z gobelinami https://img.genial.ly/5fb39b50b872580f3d42da29/8994d028-9ff1-4878-8f81-859cb32449e2.jpegTrzy kierunki https://gomobi.pl/wp-content/uploads/2018/09/The-Past-Present-and-Future-of-SEO-kopia-831x435.pngPrzyszłość - misja https://g.infor.pl/p/_files/32325000/przyszlosc-praca-kariera-plany-droga-biznes-czas-lata-32325497.jpgCiekawostki z życia Lema https://woblink.com/blog/10-rzeczy-ktorych-nie-wiesz-o-stanislawie-lemie-a-szkoda/END https://perspektywy.pl/portal/images/matura/2016/end.jpg

Źródła

Zagraj od początku :)

Élément À GRATTER :À grouper avec une IMAGE Genially pour la transformer en image "grattable" ou à "gommer".L'élément peut être dupliqué et groupé à plusieurs images.

Élément TAILLE PIECE :Élément facultatif afin de définir la taille de la "gomme".Par défaut, la taille est définie à 5. À simplement placer dans la diapo.

REMARQUESL'élément À GRATTER doit être placé sur ou dessous l'image sans débordement. Dans le cas contraire, l'image serait déformée.L'image n'est pas réellement effacée, mais elle est rendue transparente. Il n'est pas possible de rendre interactifs les objets placés sous l'image.Ne pas placer l'image trop près des bords du Genially pour éviter certains petits soucis sur tablette.

symbol

symbol

symbol

symbol

zmienna

zmienna

zmienna

zmienna

zmienna