Want to make creations as awesome as this one?

Transcript

Szkolne Newsy

Gazetka poświęcona Stanisławowi Lemowi

Gotowi?

To zaczynajmy

  • Lem miał słabość do słodyczy.
  • Stanisław Lem był pasjonatem motoryzacji.
  • Stanisław Lem urodził się we Lwowie.
  • Jego książki zostały przetłumaczone na 41 języków.
  • Rok 2021 jest poświęcony Lemowi.
  • Stanisław Lem miał dar opisywania i prognozowania przyszłości.
  • Jedna z planetoid krążących wokół Słońca nosi jego nazwisko.

Na początku dowiedzmy się trochę o Stanisławie Lemie

Teraz zobaczmy komiks Karola - Naleśniki czasu

Mamy dla Was dwa przepisy na kosmiczne desery

Tęczowy deser:

3. Wlej do pucharka lub słoiczka warstwę jednej galaretki i wstaw ponownie do lodówki. 4. Kolejną warstwę galaretki wlej, kiedy poprzednia lekko stężeje. I tak układaj kilka warstw.5. Na koniec udekoruj deser lodami lub bitą śmietaną

Przygotowanie: 1. Rozpuść galaretki w gorącej wodzie i w osobnych naczyniach. Odstaw do wystygnięcia. 2. Przygotuj dwa pucharki lub dwa pękate słoiczki i wstaw je do lodówki, żeby się schodziły.

Składniki:• ½ galaretki cytrynowej • ½ galaretki agrestowej • ½ galaretki pomarańczowej • ½ galaretki wiśniowej • 1 szklanka wody do każdej galaretki • bita śmietana lub lody do dekoracji

Przygotowanie: 1. Z wafli wytnij 3 kółka różnej wielkości. Największe połóż na talerzu.2. W dwóch mniejszych wytnij w środku otwór, tak aby powstały dwa pierścienie UFO. 3. Następnie ułóż kolejno: kulkę lodów, większy pierścień z wafla, kulkę lodów, mniejszy pierścień i kulkę lodów.4. Deser udekoruj posypką i cukierkami

Składniki: • lody dowolnego smaku • wafelki • kolorowa posypka – gwiazdki • kolorowe cukierki owocowe

Deser z lodami UFO

Teraz zobaczmy wyniki ankiety

Teraz zobaczmy wyniki konkursu Fantastyka w baśniowym przebraniu. Lemowska wizja świata w „Bajkach robotów”

I miejsce Natasza Haszczyc

I miejsce Kacper Płaziak

klasy I-III

II Anna Mleczko

II miejsce Barbara Słonecka

Klasy I-III

III miejsce Tytus Rusek

III miejsce Michał Piórkowski

Klasy I-III

III miejsce Aleksander Gołda

II miejsce Kornelia Tobera i Julia Ziajor

I miejsce Karol Wnuk

Klasy IV-VI

III miejsce Maciej Harsze

II miejsce Wiktor Kołodziej

I miejsce Maksymilian Bodzioch- Bryła

Klasy VII-VIII

Przeczytajmy zwycięskie opowiadanie

Opowieści z Nizytronu Na Nizytronie W pewnym wszechświecie, na promieniującej plutonowej planecie, a mianowicie na Nizytronie, żył pewien inżynier-konstruktor o imieniu Cyberiusz - znawca robotyki i informatyki. Jego marzeniem było zbudowanie superszybkiego komputera kwantowego, dzięki któremu można byłoby sporządzić lek na wszystkie choroby, nieszkodliwy dla miedzianych żołądków, czy nawet stworzyć symulację wszechświata. Oczywiście, były to koncepcje prawie niewykonalne, lecz teoretycznie możliwe. Na Nizytronie mieszkało wielu ambitnych i uzdolnionych Robomestów-robotów z umysłem bardzo rozwiniętym matematyczno-fizycznie, których mózgi zbudowane są z jąder rozszczepionych atomów zytonianu. Wielu z nich lubiło podejmować się wyzwań, lecz stworzenie komputera kwantowego przerastało możliwości każdego z nich. Cyberiusz był skromnym Robomestą, który nie chwalił się swoimi osiągnięciami, lecz pozostawiał je dla siebie, by inni nie poznali jego tajnych technik informatycznych czy dzieł robotyki i mechaniki. Inżynier ten nie miał rodziny, posiadał za to jednego bardzo dobrego przyjaciela - Ultramechtera. Ultramechter był szczery i wierny Cyberiuszowi, ale różnił się od innych Robomestów. Nie miał wiedzy informatycznej i nie rozumiał matematyki. Posiadał w zamian za to bardzo bujną wyobraźnię i potrafił myśleć abstrakcyjnie, co było dość nietuzinkowe u mieszkańców tej planety.

Pochwycenie Oganesonu Pewnego dnia Cyberiusz stwierdził, że jego poprzednie projekty, maszyny i komputery są nic nie warte, chociaż tak naprawdę były wybitne. Postanowił, że od tamtego dnia rozpocznie pracę nad wynalazkiem, do którego przygotowywał się przez całe życie. Cyberiusz nie mógł wytrzymać braku zastosowania swojej gigantycznej wiedzy z zakresu techniki i informatyki. Poszedł do kuchni, by zrobić kanapki z plastrami miedzi, które uwielbiał, zaparzyć herbatę słodzoną płynem naoliwiającym, po czym wszedł do swojej pracowni na strychu i zabrał się do pracy. Wielkim projektem, którego inteligetny Robomest chciał się podjąć, był oczywiście wymarzony komputer kwantowy, mający posiadać 128-trybitowy system. Sercem komputera, zgodnie z planem Cyberiusza, miał być 20-calowy procesor, posiadający 12 rdzeni trynosomowych o gigantycznej mocy. Komputer do wykonywania zadań i obliczeń miał wykorzystywać nieustępujące we wszechświecie zaginanie się strun kwantowych - najmniejszych cząstek, któych nie da się podzielić na mniejsze. Miałyby one występować naraz w kilku wymiarach kwantowych (wymiarów w skali makro), co dawałoby komputerowi możliwość sprawdzania wszystkich możliwych rozwiązań zadania lub problemu w ciągu jednej milisekundy, a nawet przewidywanie różnych wydarzeń lub końca świata.

Kiedy Cyberiusz wykonał projekt maszyny, sporządził listę potrzebnych przedmiotów. Znajdowało się na niej wiele różnych elementów elektroniki, lecz nie one przyprawiły go o ból głowy. Najtrudniejszą do pozyskania była cząsteczka Oganesonu, rozszczepiona i rozbita na pojedyncze struny kwantowe. Cyberiusz żył w czasach, gdy technologia była bardzo rozwinięta, a atomy można było kupować w specjalnych zakładach zajmujących się rozszczepianiem pierwiastków. Niestety, Oganeson, nazywany inaczej „Elementem 118” był prawie niemożliwy do pozyskania, choć znajdował się praktycznie wszędzie. Działo się tak, ponieważ pierwiastek ten miał gigantyczną liczbę atomową, a jednocześnie był bardzo mały. Gdyby ktoś chciał go pochwycić nie trzymając go przy tym w polu magnetycznym, pierwiastek wybuchłby momentalnie, co nie byłoby nawet widoczne ze względu na jego rozmiar. Cyberiusz wiedział, że z pierwiastkami, a zwłaszcza takimi jak Oganeson, trzeba postępować ostrożnie, przy czym błąd popełniali inni naukowcy - Robomeści. Próbowali go uzyskać poprzez bardziej inwazyjne sposoby, co powodowało, że ulegał on destrukcji. Cyberiusz był jednak intelektualistą, więc wymyślił domowy sposób pozyskania Elementu 118. Robomest posiadał w domu wiele elektromagnesów, ponieważ stwierdził, że nie będzie ich wyrzucał, gdyż „mogą się kiedyś przydać”. Dobrze wówczas postąpił. Zbudował prostą domową maszynę do tworzenia pola magnetycznego. Składała się ona z elektromagnesów ułożonych na kształt koła. Takie ułożenie miało powodować, że pierwiastek będzie utrzymywany w centrum okręgu. U dołu i góry przeciągnął dwie rury podłączone do odsysacza pierwiastków - domowego narzędzia, które posiadało większość Robomestów. Takim sposobem udało mu się pochwycić Oganeson. Magnesy zablokowały go na środku okręgu, ponieważ był on cząsteczką, na którą silnie oddziaływało przyciąganie magnetyczne. Odsysacz usunął z pobliża inne cząsteczki, których nie przyciągał elektromagnes.

Rozszczepienie Oganesonu Po krótkiej przerwie konstruktor wrócił do pracy. Kolejnym jego zadaniem było rozszczepienie pozyskanej cząsteczki na struny kwantowe, co było nie lada wyzwaniem, lecz oczywiście, jak mówiło stare przysłowie - dla chcącego nic trudnego. Cyberiusz znalazł na to dobry patent. Wiedział już, że Element 118 jest bardzo podatny na oddziaływanie magnetyczne, więc zadał sobie pytanie, jak zareaguje atom na obrotowe ruchy magnesów. Byłoby już bardzo późno. Robomest wiedział, że powinien iść spać, ale bał się, że straci pierwiastek, ponieważ musiałby na noc odłączyć elektromagnesy od zasilania, by nie wywołać pożaru. Jako, że sen nie wchodził tej nocy w grę, Cyberiusz poszedł do kuchni, wyciągnął z lodówki trzy puszki napoju z dużą ilością oleju napędowego, które miały mu dać energię na całą noc. Przygotował sobie również kilka przekąsek, po czym wrócił do pracy. Najpierw wydobył z garażu dziesięć silników mających wprawić elektromagnesy w ruch. Podłączył je do nich i zaczął powoli zwiększać prędkość obrotów. Silniki te posiadały bardzo potężną moc, dzięki czemu po czterdziestu minutach magnesy obracały się z prędkością światła. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że każdy kręcił się w inną stronę. Spowodowało to, że atom zaczął „ocierać się” o pustą przestrzeń. Było to już gigantycznym odkryciem, które pokazywało, że przestrzeń zakrzywia się i zmienia kształt, kiedy na jej obszarze jakiś obiekt porusza się z większą prędkością niż światło. Cyberiusz jednak nie przejął się tym, bo jego celem była rzecz prawie niewykonalna - rozszczepienie Oganesonu. Silniki już zaczynały dymić. Nagle w pracowni rozeszło się rażące światło. Między magnesami pojawiły się dwa widoczne, pięciocentymetrowe kosmyki energii. Były to struny kwantowe. Cyberiusz nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przecież doskonale wiedział, że struny kwantowe są o wiele mniejsze od atomów i nie miałyby prawa mieć takiej wielkości. Po drugie, oznaczałoby to, że są o wiele większe od samych pierwiastków, co nie zgadzałoby się ze znanymi prawami fizyki. Po głębszej analizie, Cyberiusz odkrył, że ruch obrotowy elektromagnesów z prędkością ponadświetlną spowodował, że siła działająca na Oganeson, rozszczepiła go i do tego rozciągnęła, a same struny kwantowe atomu pochłonęły energię wytworzoną przez elektromagnesy, przez co powiększyły się. Robomest nie wiedział w tej chwili co zrobić, ponieważ ostatnie trzy godziny zmieniły wiele w jego życiu.

Komputer kwantowy i jego potęga Dziesięć minut zajęło konstruktorowi ochłonięcie, lecz wiedział on, że nie ma teraz ani chwili odpoczynku, gdyż mógłby utracić to, co osiągnął. Siedział naprzeciwko uzyskanych przez siebie strun, utrzymywanych w „domowej roboty” polu magnetycznym. Nie wiedział w tamtej chwili, co począć. Naszła go jednak pewna myśl. Chciał sprawdzić, co się stanie, gdy dotknie uzyskanej wiązki prądu. Bez zastanowienia dotknął jej, po czym momentalnie odskoczył, ponieważ poczuł, że sparzyła mu dłoń. Kosmyk energii zaczął drgać, lecz po chwili się uspokoił. Cyberiuszowi pozostały jedynie dwa zadania: stworzenie systemu współpracującego z komputerem kwantowym, co było dla niego zadaniem dość trudnym, ale wykonalnym, ponieważ był on bardzo doświadczonym programistą i niejednokrotnie pisał programy dla swoich maszyn. Drugim zaś było przetransportowanie strun kwantowych, co było już trudniejszym zadaniem, ponieważ musiały one stale znajdować się w polu magnetycznym. Spryt Cyberiusza jednak nie zawodził. Robomest posiadał na swoim strychu magnetyczne rurki służące do transportowania przedmiotów. Ich ściany odpychały równomiernie przedmiot znajdujący się w środku, przez co nie dotykał on żadnej ścianki. Konstruktor zmontował z prętów obwód, będący torem, który ma przemierzać struna. Za pomocą manewrowania magnesami, po kilkunastu minutach udało mu się wprowadzić rozbitą cząstkę do obwodu i zamknąć ją w nim. Teraz pozostało mu tylko napisanie systemu i dodaniu paru elementów elektroniki do komputera, by ten mógł funkcjonować. Cyberiusz wypił puszkę napoju, zjadł dwa miedziano-kukurydziane batony i zaczął programować.

Po sześciu godzinach nieustannej pracy udało mu się stworzyć podstawowy system, bazujący na strukturze sześćdziesięcio-cztero kubitowej - takiej, która wykorzystywała do pracy obliczenia kwantowe. Następnie zmontował procesor, który miał stanowić połączenie strun i innych elementów komputera. Maszyna była gotowa. Od czasu rozpoczęcia pracy minęło 15 godzin. Cyberiusz przepracował całą noc. Robomeści zawsze byli bardzo wytrzymali, więc potrafili nie spać bardzo długo. Ostatnią rzeczą, właściwie dość ważną, było ujawnić swój wynalazek mieszkańcom Nizytronu. Pytanie brzmiało: jak to zrobić i czy na pewno to zrobić? Cyberiusz wiedział, że musi się tak stać, ponieważ wynalazek ten mógłby pomóc cywilizacji Robomestów i rozwiązałby wszystkie ich problemy. Z drugiej strony bał się, że komputer może kiedyś wpaść w niepowołane ręce. Przewidywał również, że stanie się sławny, gdy populacja dowie się o jego wynalazku. Cyberiuszowi nigdy na tym nie zależało. Chciał żyć spokojnie i oddawać się swojej pasji - tworzeniu maszyn. W końcu, po długim namyśle, doszedł do wniosku, że należy przedstawić swoje dzieło światu. Zrobił to w dość inwazyjny sposób: zadzwonił do służb policyjnych, mówiąc przy tym, że w jego domu znajduje się coś bardzo dziwnego, co sam stworzył. Policja nie miała pojęcia o co wynalazcy chodził, więc przekazała sprawę PIEiM-owi, czyli Planetarnej Instytucji Elektroniki i Maszynerii. Jak sama nazwa wskazuje, organizacja ta zajmowała się elektroniką i maszynami, a także jej naprawą na terenie całej planety. Kiedy mechanicy z PIEiM-u przybyli na miejsce, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Ujrzeli najprawdziwszy komputer kwantowy opierający się na mechanice i obliczeniach kwantowych. Powiadomiony został również prezydent Nizytronu i całe ministerstwo. Tego dnia Cyberiusz nie miał chwili odpoczynku. Co chwilę musiał odbierać telefony z gratulacjami od znanych naukowców, rządu, a nawet wojska. Zapytacie pewnie - dlaczego wojska? Albowiem chciało ono podpisać kontrakt z konstruktorem, by pomagał w pracy nad nowymi technologiami militarnymi. Problem w tym, że Cyberiusz stracił w tamtej chwili głowę do wszystkich spraw, ponieważ musiał koniecznie odpocząć od wyczerpującej pracy. Oczywiście jego najwierniejszy przyjaciel - Ultramechter, nie zapomniał o nim. Złożył mu osobiście serdeczne gratulacje, a dla oderwania się od rzeczywistości, umówili się na wspólną imprezę wieczorem, aby uczcić sukces wielkiego konstruktora.

Słuchy o Cyberiuszu rozeszły się po całej planecie. Mijały lata, a komputer był stale ulepszany przez niego i Ultramechtera, który dzięki temu, że był kreatywnym Robomestą, mógł wymyślać różne pomysły dotyczące implementacji nowych technologii do superkomputera. Założyli razem firmę, w której zatrudniali najwybitniejszych, informatyków i inżynierów planety. Poza tym, Cyberiusz nie zaprzestał tworzenia „małych” maszyn. Cały czas powstawały nowe, ale robił to bardziej dla przyjemności i odpoczynku od poważniejszej pracy. Należy również wspomnieć, że dzięki komputerowi kwantowemu udało się między innymi obliczyć całą liczbę Pi, co było osiągnięciem na skalę światową, ponieważ wszyscy byli przekonani, że jest ona nieskończona, a wynosiła ona tak naprawdę 7 kwintylionów miejsc po przecinku. Komputer zacnie spisał się w zakresie medycyny. Znalazł sposób na stworzenie wielu leków i możliwości leczenia dla ciężko i nieuleczalnie chorych. Był jednak pewien problem, który zauważył Cyberiusz. Komputer pobierał bardzo dużo energii do swoich działań. Oczywiście wynalazca ujawnił to wszystkim pracownikom obsługującym komputer, by wiedzieli, że trzeba korzystać z niego z umiarem i nie próbować powiększać taktowania jego podzespołów, ponieważ wykorzystałoby to gigantyczną ilość energii, a maszyna mogłaby tego nie przetrwać. Komputer, będąc odpowiednio skonfigurowany, wykorzystywał prąd elektryczny w umiarkowanych ilościach, które nie zagrażały jego żywotności.

Kilkadziesiąt lat później, czyli katastrofa superkomputera Życie Cyberiusza toczyło się spokojnie, gdyż był on już Robomestą - seniorem. Od rozszczepienia oganessonu i zbudowania komputera minęło 50 lat. Pewnego dnia ze świata odszedł Ultramechter, już bardzo stary. Było to straszne wydarzenie dla Cyberiusza, lecz wiedział on, że wkrótce nadejdzie i jego kolej. Komputerowi kwantowemu nie udało się nigdy wynaleźć receptury na lek dający Robomestom nieśmiertelność. Stary konstruktor uznał, że „Wszechświat zapewne ma swoje zasady, których nigdy nie uda się zmienić. Może to i dobrze, ponieważ w innym wypadku cywilizacje mogły by go zniszczyć”. Nadszedł dzień, kiedy Cyberiuszowi przypomniały się wszystkie jego odkrycia i noc, podczas której stworzył najważniejszą maszynę. Pod wieczór poszedł do swojego starego domu przypomnieć sobie te dawne stare czasy, gdy jeszcze tworzył „małe wynalazki”. Został tam przez dwa dni, a później jego stary, elektroniczny organizm zakończył swoją pracę. Odszedł tak samo, jak się urodził – w starym, małym domu, lecz teraz każdy na Nizytronie, a nawet poza jego granicami, wiedział o jego dokonaniach i miał do niego wielki szacunek. Prace nad komputerem zostały przejęte przez pracowników firmy Cyberiusza, a jej szefem został Trenozor. Komputer kwantowy był cały czas ulepszany, choć nie w takim stopniu, jak za czasów pierwszego konstruktora. Wszystko szło dobrze, lecz w końcu po 10 latach, na szefa firmy został wybrany Helioskazer. Był on szeroko uzdolniony informatycznie, lecz posiadał zły charakter, a mianowicie był chciwy. Zawsze próbował coś osiągnąć najmniejszym wysiłkiem. Tak też było tym razem. Helioskazer bardzo chciał, żeby superkomputer stał się o wiele szybszy poprzez zwiększenie mocy procesora. Jako szef korporacji rozkazał swoim pracownikom zwiększyć dopływ prądu do komputera. Zadziałało to dobrze, ponieważ komputer zaczął wykonywać obliczenia o wiele szybciej, lecz spowodowało to dużą utratę energii, a struny kwantowe, które występowały już w większej ilości w komputerze, momentalnie zmniejszyły się. Nie zważając na to, miesiąc później Helioskazer rozkazał jeszcze bardziej zwiększyć taktowania procesora maszyny.

Oczywiście znowu zwiększyło to jego wydajność. Pobór prądu był już tak wysoki, że w obrębie kilku miast przez następne trzy dni nie było dostępu do elektryczności, zaś struny kwantowe znów uległy pomniejszeniu. Pod żadnym pozorem nie wzruszyło to Helioskazerem, który z miesiąca na miesiąc „podkręcał” procesor komputera kwantowego. Zapotrzebowanie na energię elektryczną zwiększyło się do takiej skali, iż elektrownie na całej planecie musiały pracować dzień i noc na najwyższych obrotach. Helioskazar nie miał pojęcia, że przetaktowywanie komputera powoduje w nim wielkie szkody. Pewnego dnia o godzinie 6.59 rozległ się wielki huk. Komputer kwantowy spalił się. Wielkie, wspaniałe dzieło stworzone przez Cyberiusza – najmocniejsza maszyna na całej planecie – zakończyła swoje działanie. Nikt nie wiedział, co począć, lecz wszyscy przewidywali, że cywilizacja Robomestów nie przetrwa długo bez tego narzędzia. Usiłowano naprawić komputer, oczywiście na próżno. Nie udało się również stworzyć nowego. Na planecie zapanowała straszna bieda, ponieważ gospodarka nie radziła sobie bez komputera, elektrownie nie miały już możliwości produkcji, ponieważ wszystkie jej źródła – w wyniku gigantycznego poboru prądu – wyczerpały się. Wszystko zmierzało w złym kierunku. Nie długo później nastał czas wojny. Robomeści walczyli o pozyskanie schronienia, jedzenia, płynu naoliwiającego i innych rzeczy. Po 23 latach od zakończenia pracy komputera zmarł ostatni Robomesta. Tak zakończyła się ich cywilizacja na Nizytronie. Dlaczego tak się stało? – zapytacie. Po pierwsze - wszystko na planecie opierało się na pracy i wyliczeniach komputera, a nikt nie posiadał planu awaryjnego w razie awarii maszyny. Po drugie - wynalazek ten był wielce przemyślany, lecz po trafieniu w niepowołane ręce mógł spowodować wielką katastrofę. I taką też spowodował, gdy zaczął być wykorzystywany nieodpowiednio.

Kryptolandia. Drugi dom Cyberiusza Cyberiusz widział wszystko, co działo się na jego planecie, z Kryptolandii - nieba dla robotów. O dziwo, nie smuciły go wcale te wydarzenia. Wiedział on, że prędzej czy później każda cywilizacja zakończy swoje istnienie. Wiedział też, że przestanie istnieć również cały wszechświat. Sęk w tym, że Cyberiusz nie należał do tych, którzy chcą zmienić losy wszechświata, lecz tych, którzy chcą do niego wnieść coś od siebie. To właśnie postępowała za czasów swojego życia. Stworzył coś, co nie udało się wcześniej nikomu i odniósł przy tym wielki sukces. Wszystko przez to, że wielki konstruktor chodził zawsze sam, wydeptując własne ścieżki, nie krocząc po ścieżkach innych. *** Po chwili rozmyślania - ulubionej czynności Cyberiusza - wstał i poszedł napić się swojej ulubionej kawy z olejem napędowym. Będąc w Kryptolandii, konstruktor nie musiał niczego tworzyć, nie miał też już żadnych zmartwień. Mógł siedzieć na swoim pięciowymiarowym krześle i rozmyślać o wszechświecie i sensie jego istnienia.

Spróbujmy rozwiązać rebusy

Czas na wykreślankę!

  • Julka- ciekawostki o Lemie i rebusy
  • Karol- komiks
  • Ola- przepis
  • Alicja- montaż
  • Pani Ewa Polcyn- wyniki konkursu
  • Kacper- ankieta
  • Sara- wykreślanka

Tę gazetkę wykonali:

Dziękujemy za przeczytanie gazetki