Want to make creations as awesome as this one?

Transcript

Poezja nie tylko na walentynki...

Jonasz Kofta

Trzeba marzyć

W chłodnej, pustej godzinie Na swój los się odważyć Nim twe szczęście cię minie Trzeba marzyć W rytmie wietrznej tęsknoty Wraca fala do plaży Ty pamiętaj wciąż o tym Trzeba marzyć Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć.

Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć Zamiast dmuchać na zimne Na gorącym się sparzyć Z deszczu pobiec pod rynnę Trzeba marzyć Gdy spadają jak liście Kartki dat z kalendarzy Kiedy szaro i mgliście Trzeba marzyć

Posyłam kwiaty - niech powiedzą one To, czego usta nie mówią stęsknione! Co w serca mego zostanie skrytości Wiecznym oddźwiękiem żalu i miłości. Posyłam kwiaty - niech kielichy skłonią I prószą srebrną rosą jak łezkami, Może uleci z ich najczystszą wonią Wyraz drżącymi szeptany ustami, Może go one ze sobą uniosą I rzucą razem z woniami i rosą. Szczęśliwe kwiaty! im wolno wyrazić Wszystkie pragnienia i smutki, i trwogi; Ich wonne słowa nie mogą obrazić Dziewicy, choć jej upadną pod nogi; Wzgardą im usta nie odpłacą skromne, Najwyżej rzekną: "Słyszałam - zapomnę" Szczęśliwe kwiaty! mogą patrzeć śmiele I składać życzeń utajonych wiele, I śnić o szczęściu jeden dzień słoneczny... Zanim z tęsknoty uwiędną serdecznej.

Adam Asnyk

Posyłam kwiaty...

Py­łem księ­ży­co­wym być na two­ich sto­pach,wia­trem przy twej wstąż­ce, mle­kiem w two­im kub­ku, pa­pie­ro­sem w ustach, ścież­ką po­śród cha­brów ław­ką, gdzie spo­czy­wasz, książ­ką, któ­rą czy­tasz. Prze­szyć cię jak nit­ka, oto­czyć jak prze­stwór, być po­ra­mi roku dla twych dro­gich oczu i ogniem w ko­min­ku, i da­chem, co chro­ni przed desz­czem.

Konstanty Ildefons Gałczyński

* * *

Jakież to wspaniałe, czuć się bezpiecznie z osobą, przy której ani nie ważysz myśli, ani nie mierzysz słów, ale wylewasz je dokładnie takie, jakimi są, nie oddzielając ziarna od chwastów, wiedząc, że przyjazna ręka przesortuje je, zatrzyma to, co wartościowe, a resztę rozwieje podmuchem miłego wiatru.

George Eliot

Wspaniała cisza

Mów do mnie jeszcze... Za taką rozmową tęskniłem lata... Każde twoje słowo słodkie w mym sercu wywołuje dreszcze - mów do mnie jeszcze... Mów do mnie jeszcze... Ludzie nas nie słyszą, słowa twe dziwnie poją i kołyszą, jak kwiatem, każdym słowem twym się pieszczę mów do mnie jeszcze...

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Mów do mnie jeszcze

Dziękuję za Twój uśmiech, otwarte okno Twego istnienia, Dziękuję za Twe spojrzenie, zwierciadło Twojej uczciwości. Dziękuję za Twoje łzy, które są znakiem, że dzielisz radość lub smutek. Dziękuję za Twoją rękę, zawsze wyciągniętą, aby dać lub otrzymać. Dziękuję za Twoje objęcia, które jest szczerą gościną twojego serca. Dziękuję za Twoje słowo, wyraz tego, co kochasz, i w czym pokładasz nadzieję. Dziękuję, że Jesteś.

Helene Oshiro

Dziękuję

Co to jest miłość Doprawdy nie wiem Chcę być kochana Chcę kochać Ciebie Kiedy jestem z Tobą Wiatr użycza mi swych westchnień Gdy jestem przy Tobie To czuję, że Jestem.

Kora Jackowska

Jest mi­łość trud­na jak sól czy po pro­stu ka­mień do zje­dze­nia jest prze­wi­du­ją­ca taka co grób za­ma­wia wciąż na dwie oso­by niedo­kład­na jak uczeń co czy­ta po łeb­kachjest cien­ka jak opła­tek bo we­wnątrz wzru­sze­nie jest mi­łość wa­riat­ka ego­ist­ka ga­pajak je­sień lek­ko cho­ra z księ­ży­cem kłam­czu­chemjest mi­łość co była cia­łem a sta­ła się du­chemi ta co nie odejdzie - bo znów niemożliwa

ksiądz Jan Twardowski

Miłość

Nie wi­dzia­łam cię już od mie­sią­ca. I nic. Je­stem może bled­sza, tro­chę śpią­ca, tro­chę bar­dziej mil­czą­ca, lecz moż­na żyć bez po­wie­trza!

Maria Pawlikowska- Jasnorzewska

Miłość

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem Zapodziani po głowy, przez długie godziny Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny. Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty, Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory, Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory, I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty. Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała, A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni, Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni Owoce, przepojone wonią twego ciała. I stały się maliny narzędziem pieszczoty Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie, I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty. I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu, Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła, Porwałem twoje dłonie — oddałaś w skupieniu, A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.

Bolesław Leśmian

W malinowym chruśniaku

Jed­ne­go ser­ca! tak mało! tak mało, Jed­ne­go ser­ca trze­ba mi na zie­mi! Coby przy mo­jem mi­ło­ścią za­drża­ło: A był­bym ci­chym po­mię­dzy ci­che­mi... Je­dy­nych ust trze­ba! skąd bym wiecz­ność całą Pił na­pój szczę­ścia usta­mi mo­je­mi, I oczu dwo­je, gdzie­by, pa­trzył śmia­ło, Wi­dząc się świę­tym po­mię­dzy świę­te­mi. Jed­ne­go ser­ca i rąk bia­łych dwo­je! Coby mi oczy za­sło­ni­ły moje, Bym za­snął słod­ko, ma­rząc o anie­le, Któ­ry mnie nie­sie w ob­ję­ciach nie­ba... Jed­ne­go ser­ca! tak mało mi trze­ba, A jed­nak wi­dzę, że żą­dam za wie­le!

Adam Asnyk

Jednego serca! tak mało! tak mało

Nie obie­cu­ję ci wie­le... Bo tyle co pra­wie nic... Naj­wy­żej wio­sen­ną zie­leń... I po­god­ne dni... Naj­wy­żej uśmiech na twa­rzy... I dłoń w po­trze­bie... Nie obie­cu­ję ci wie­le... Bo tyl­ko po pro­stu sie­bie...

Bolesław Leśmian

Nie obiecuję ci prawie nic

Mi­łość ci wszyst­ko wy­ba­czy Smu­tek za­mie­ni ci w śmiech Mi­łość tak pięk­nie tłu­ma­czy Zdra­dę i kłam­stwo i grzech Choć­byś ją prze­klął w roz­pa­czy Że jest okrut­na i zła Mi­łość ci wszyst­ko wy­ba­czy Bo mi­łość, mój miły, to ja Gdy po­ko­chasz tak moc­no jak ja Tak tkli­wie, żar­li­wie, tak wiesz Do ostat­ka, do sza­łu, do dna To zdra­dzaj mnie wte­dy i grzesz

Julian Tuwim

Miłość ci wszystko wybaczy

- Po­wiedz mi jak mnie ko­chasz. - Po­wiem. - Więc? - Ko­cham cie w słoń­cu. I przy bla­sku świec. Ko­cham cię w ka­pe­lu­szu i w be­re­cie. W wiel­kim wie­trze na szo­sie, i na kon­cer­cie. W bzach i w brzo­zach, i w ma­li­nach, i w klo­nach. I gdy śpisz. I gdy pra­cu­jesz sku­pio­na. I gdy jaj­ko roz­tłu­ku­jesz ład­nie - na­wet wte­dy, gdy ci łyż­ka spad­nie. W tak­sów­ce. I w sa­mo­cho­dzie. Bez wy­jąt­ku. I na koń­cu uli­cy. I na po­cząt­ku. I gdy wło­sy grze­bie­niem roz­dzie­lisz. W nie­bez­pie­czeń­stwie. I na ka­ru­ze­li. W mo­rzu. W gó­rach. W ka­lo­szach. I boso. Dzi­siaj. Wczo­raj. I ju­tro. Dniem i nocą. I wio­sną, kie­dy ja­skół­ka przy­la­ta. - A la­tem jak mnie ko­chasz? - Jak treść lata. - A je­sie­nią, gdy chmur­ki i hu­mor­ki? - Na­wet wte­dy, gdy gu­bisz pa­ra­sol­ki. - A gdy zima po­sre­brzy ramy okien? - Zimą ko­cham cię jak we­so­ły ogień. Bli­sko przy two­im ser­cu. Koło nie­go. A za okna­mi śnieg. Wro­ny na śnie­gu.

Konstanty Ildefons Gałczyński

Rozmowa liryczna