Want to make creations as awesome as this one?

Transcript

Wiersze o zimie

GrudzieńJanusz Minkiewicz

W grud­niu rzad­ko ptak za­śpie­waw sre­brze sto­ją wszyst­kie drze­wa. Na­szą rzecz­kę po kry­jo­mu, w nocy lo­dem okuł mróz. San­ki we­zwał i do domu z lasu nam cho­in­kę wniósł.

ZimaKonstanty Gaszyński

Na zie­mię, jak­by ca­łun, śnież­na pa­dła sza­ta, Zło­ty blask słoń­ca czar­ne prze­sło­ni­ły chmu­ry; Wszyst­kie kwia­ty po­wię­dły i gaj już po­nu­ry Bo w nim umil­kła pta­sząt gro­ma­d skrzy­dla­ta!  I w mo­jem ser­cu tak­że ze­schły róże lata, Smu­tek za­ciem­nił chmu­rą my­śli mych la­zu­ry — Gwiaz­da na­dziei bled­nie — a ptak zło­to­pió­ry Ptak o cza­row­nym gło­sie — mi­łość, mnie od­la­ta!  Ale nie­dłu­go wio­sna na zie­mię po­wró­ci, Słoń­ce ją opro­mie­ni i ze snu ocu­ci — Nie­bo znów przy­oble­cze swą sza­tę błę­kit­ną;  Sło­wik za­cznie pio­sen­kę — i róże roz­kwit­ną Po­śród szma­rag­do­we­go mło­dych łąk ko­bier­ca! — A mnie, czyż nowa wio­sna za­wi­ta do ser­ca?

ZimaAntoni Lange

Niby po­to­ki łez za­mar­z­nię­tych, Po nie­bie lila ja­sno-bla­dem, Na srebr­nych ża­glach roz­wi­nię­tych, Ma­leń­kie chmur­ki pły­ną sta­dem. Lo­do­wym bla­skiem gwiazd pro­mie­nie Skrzą się nad pola śnież­no-bia­łe I roz­le­wa­ją w krąg mil­cze­nie Me­lan­cho­lij­ne, onie­mia­łe. I ja­kiś po­kój dziw­nie bło­gi Ogar­nął śnież­ne mgły sre­brzy­ste; Na sen­ne cha­ty, pola, dro­gi Mil­cze­nie pa­dło uro­czy­ste. I za­milkł wiatr, uci­chły szu­my Ko­ro­ny to­pól szkie­le­to­wej; Ma­rze­nia peł­ne i za­du­my W błę­ki­ty pa­trzą nie­me sowy. I tyl­ko z dala nie­spo­koj­ne Sły­chać hu­cze­nie, śmig wia­tra­ka; I duch ze sobą to­czy woj­nę I w nim, śród ci­szy, wrza­wa taka

Hu! Hu! Ha! Na­sza zima zła! Szczy­pie w nosy, szczy­pie w uszy Mroź­nym śnie­giem w oczy pró­szy, Wi­chrem w polu gna! Na­sza zima zła! Hu! Hu! Ha! Na­sza zima zła! Płach­ta na niej dłu­ga, bia­ła, W ręku ga­łąź oszro­nia­ła, A na ple­cach drwa... Na­sza zima zła! Hu! Hu! Ha! Na­sza zima zła! A my jej się nie bo­imy, Da­lej śnież­kiem w ple­cy zimy, Niech pa­miąt­kę ma! Na­sza zima zła!

Zła zimaMaria Konopnicka

Zima zakopiańskaAntoni Wierzyński

Góry roz­snu­te na świe­tle księ­ży­ca Ro­sną jak gdy­by na po­wierzch­ni bla­sku Bez­mier­na prze­strzeń nie­bo skroś prze­sy­ca I śnieg jest jak­by z zie­lo­ne­go pia­sku. Na szczy­tach świer­ki z ja­poń­skie­go tu­szu Czar­ne, wy­cię­te w tar­czy księ­ży­co­wej Sto­ją w pło­ną­cym świa­tła pió­ro­pu­szu Jak w au­re­oli na­oko­ło gło­wy. Świat jest z ty­sią­ca jed­nej nocy przy­gód, Wes­tchnień, przy­wi­dzeń, ma­rzeń i se­kre­tów, Świat wnie­bo­wzię­ty w gwiazd wy­so­kich mi­got, Świat dla ko­chan­ków i świat dla po­etów.

MrózJan Kasprowicz

Ba­ra­nią czap­kę na­ci­snął na uszy I wy­szedł w pole. Milcz­kiem przy­wi­ta­ły Upior­ne świer­ki Mróz siar­czy­sty, bia­ły; Pod jego sto­pą su­chy śnieg się kru­szy. Stycz­nio­wych nocy Pan za­cie­ra dło­nie, Iż stłu­mił ży­cie po dro­gach; nie zło­wi Żad­ne­go gło­su. Tyl­ko po­to­ko­wi Szu­my się z pier­si wy­ry­wa­ją. Po nie Zgnie­wa­ny idzie Mróz. Chce ściąć od­de­chem Moc, któ­ra pły­nie, kaj­da­nom da­le­ka. Zgiął się na brze­gu, po­wiał lo­dem. W le­sie Za­mar­ły drze­wa. Lecz szu­mią­ca echem Wiecz­no­ści, w taj­niach gór zro­dzo­na rze­ka Hymn swój, wciąż żywy, w dal mie­sięcz­ną nie­sie.

A wi­dzi­cie wy zmar­z­la­ka, Jak się to on gnie­wa; W ręce chu­cha, pod nos dmu­cha, Pio­se­nek nie śpie­wa. - A czy nie wiesz, miły bra­cie, Jaka na to rada, Gdy mróz ści­śnie, wi­cher świ­śnie, Śnieg na zie­mię pada? Oj, nie w ręce wte­dy dmu­chaj, Lecz ser­ce za­grze­waj, Stań do pra­cy, jak ju­na­cy,I pio­sen­ki śpie­waj

ZmarzlakMaria Konopnicka

Zima Józef Czechowicz

Pada śnieg, pró­szy śnieg, wszę­dzie go na­wia­ło. Da­chy są już bia­łe, na uli­cach bia­ło. Stroj­ne w biel, w srebr­ny puch la­tar­nie się wdzię­czą. Dziń-dziń-dziń-dziń-dziń-dziń, dzwon­ki sa­nek brzę­czą. Pada śnieg, pró­szy śnieg, bie­lut­ki jak mle­ko. W skle­pach gwar, w skle­pach ruch: - Gwiazd­ka nie­da­le­ko! Jesz­cze dzień, jesz­cze dwa, chłop­cy i dziew­czyn­ki! Będą stać niby las na ryn­ku cho­in­ki

ZimaWładysław Bełza

Na nie­bie chmu­ry, Do­łem tu­ma­ny, Wi­cher po­nu­ry, Mie­cie przez łany. Po­żół­kło bło­nie, Kwia­tów już nie­ma, W bia­łej opo­nie, Zbli­ża się zima. Anioł­ki z nie­ba, Sy­pią nam ru­nem; Już cała gle­ba, Śpi pod ca­łu­nem. Rze­ki, stru­mie­nie, Lód w wię­zach trzy­ma! Próż­ne złu­dze­nie: Ach! to już zima! Smut­no i mroź­no W cha­cie, na bło­ni; Wiatr piosn­kę groź­ną Po szy­bach dzwo­ni... Trud­no się my­śli, Zbyć smut­nej sza­ty, Cho­ciaż mróz kry­śli, Na oknach kwia­ty. Dziw­ne to kwiat­ki, Co zima ro­dzi! Drżą bied­ne dziat­ki, Gdy mróz nad­cho­dzi... „Chle­ba!“ — bie­da­ki Żebrzą oczy­ma: Rzuć­cie grosz jaki, Bo idzie zima!

ZimaJózef Ignacy Kraszewski

Zima. — Na nie­bie sza­ra roz­po­star­ta sza­ta... Ci­cho — spo­koj­nie śnie­żek w po­wie­trzu ula­ta I wszyst­ko bia­łym swo­im ca­łu­nem odzie­wa; Stro­ją się ze­schłe tra­wy, ob­umar­łe drze­wa... Na tle ciem­nem się bia­ło ma­lu­je świat wszy­stek, Naj­mniej­sze tra­wy ździe­bło, naj­drob­niej­szy li­stek — Mistrz nad mi­strze na­tu­rę za­mar­łą w je­sie­ni — We mgnie­niu oka w nowy, żywy świat za­mie­ni, Żywy, bo ca­łun to jest, co tuli w swem ło­nie, Wszyst­ko, co z wio­sną ja­sną zie­le­nią za­pło­nie! Z strza­ska­ne­go okrę­tu szcząt­ki nio­są fale I na ląd wy­rzu­ca­ją. Ludź­mi rzu­ca ży­cie... Jed­ni się roz­bi­ja­ją na pu­styn­nej ska­le — Dru­dzy znaj­dą gdzieś ci­che u brze­gu ukry­cie... Mnie na wasz ląd go­ścin­ny los rzu­cił li­to­śny — W kraj ten serc mi­ło­sier­nych i wie­czy­stej wio­sny, Zna­la­złem w was współ­ziom­ków i sio­stry i bra­ci... Wdzięcz­ność moja bez­sil­na, Bóg cno­tę niech pła­ci! —San Remo

Zimowa nocJulian Tuwim

Świat w uroczystym śpi skupieniu. Śnieg drobnym pyłem srebra prószy. Słuchajmy w ciszy i milczeniu Mistycznych pieśni naszej duszy. Kładzie się długa noc zimowa Na lśniące bielą pól kobierce. Noc szepce nam tajemne słowa, Że mamy jedno wspólne serce. Módlmy się... Cisza uroczysta, Jak rozmodlony tłum w kościele... Miłości mej symfonia czysta Po polach w dal się śniegiem ściele..

Zima Konstanty Damrot

Wy­marł nie­gdyś tak bo­ga­ty I we­so­ły las, Wiatr po­ści­nał won­ne kwia­ty. Ze­tnął źró­dło w głaz. Szturm i śnieg po ga­jach goni I gwał­tow­ny huk, Im wto­ru­je tam na bło­ni Brzyd­ko głod­ny kruk. Więc do do­mów ucie­kaj­my, Aż oży­je las, Do pu­ha­rów więc sia­daj­my, Gdy do tego czas. Cho­ciaż nam nie kwit­ną róże Ani ża­den kwiat, Mamy za to — dzię­ki Boże! — W wi­nie inny kwiat

Nie­bo błę­kit­nia­ło, nie­bo owdo­wia­ło, Owdo­wia­ły błę­kit bia­łym śnie­giem spadł, Co się na­gle sta­ło, że tak bia­ło, bia­ło, Pod no­ga­mi mymi za­sze­le­ścił świat? Wło­żę li­sią cza­pę, przy­pnę lisi ogon, Zmy­lę wszyst­kie śla­dy, zmio­tę śnież­ny kurz, Pój­dę so­bie dro­gą, pój­dę bez ni­ko­go I do cie­bie ni­g­dy nie po­wró­cę już.

ZimaJan Brzechwa