Want to make creations as awesome as this one?

More creations to inspire you

Transcript

29.11

Panie, dlaczego kocham zmierzch... Panie, Dlaczego kocham zmierzch, Jesień I przeszłość? Dlaczego kocham wszystko, co zmierzcha, I wszystko, co dobiega kresu, I wszystko, co przemija? Daj mi, Panie, Wieczność o smaku zmierzchu, Jesieni I odchodzącej przeszłości.

Roman Brandstaetter

30.11

Anielskie chóry Anielskie śpiewają chóry W gwiaździstym błękitów morzu, Wśród nocnej ciszy, przy łożu Sennej natury. Śpiewają tej biednej ziemi, Co wiecznie w świeżej żałobie Jak matka płacze na grobie Za dziećmi swemi. Śpiewają ludziom, co dyszą W codziennym a krwawym trudzie, Lecz biedni, zmęczeni ludzie Pieśni nie słyszą. I tylko ci, którzy toną W wielkiej miłości pragnieniu, Ci słyszą w serc swoich drżeniu Tę pieśń natchnioną!

Adam Asnyk

1..12

wytrzymaj ból wyhoduj na nim kwiaty pomogłaś mi wyhodować je na moim więc kwitnij pięknie niebezpiecznie głośno kwitnij delikatnie jak tylko chcesz po prostu kwitnij do czytelniczki.

Rupi Kaur

2..12

Jak się bronisz przed samotnością?Nie bronię się,wychodzę z nią na spacer,dużo jej na ulicach,w lesie, parku.Samotność jest wtedy,kiedy nie ma mnie we mnie,a przecież jestem. Też tak masz,Rito Przyjaciółko,która znalazłaś żródło?

Marta Fox

3..12

Mamy wiele błękitów niebaMamy wiele błękitów niebaktóre rękami miłośćimożemy do siebie przybliżyć;mamy wiele ludzkich myśliktóe błądzą pośród codziennego tłumua których powinniśmy uczyć się jak uczniowie w szkole,mamy wiele smutkówktóre musimy wyrwać z serca.I wiele słówprzerwanych w półnie wypowiedzianych do końcaktóre musimy sobie powiedzieć

Fatis Arapi

4.12

Człowiek żyje aż do końcaTak często się zastanawiamPo co właściwie żyjęNie znam prostej odpowiedziAle przecież ten strumieńWpada gdzieś do morzaNie złamie mnie ciężar codziennościCzłowiek żyje aż do końcaPrzypomnę sobieJak mrówka buduje swój domNa ziemi spalonej wiosennym słońcemTak i ja będę żyłAż do końcaCiesząc się życiemSkoro obowiązkiem człowieka jest życieNie poddam się zwątpieniuCzłowiek żyje aż do końca

Kim Soweol

5.12

CzuwanieSpły­nę­ła ła­ska z błę­ki­tów Na czy­jeś ser­ce str­wo­żo­ne, Na czy­jeś ser­ce prze­czy­ste… Czu­waj­my… czu­waj­my… I dwa go­łąb­ki bia­łe Pierz­chły w ró­żo­wość po­ran­ka, Schy­li­ły głów­ki kwia­tecz­ki… Czu­waj­my… czu­waj­my… Ja­sność za­la­ła ser­ca, Ktoś Do­bry po­szedł w pole I cze­kał, dłu­go cze­kał… I my cze­kaj­my… czu­waj­my…

Julian Tuwim

6.12

O miłości bez sercaMo­dlę się jesz­cze do mi­ło­ści bez ser­ca nie­za­po­mi­naj­ki niby nie­bie­skiej ale szorst­kiej jak czę­sto tyl­ko od pła­czu po­trzeb­ne jest ser­ce do pi­sa­nia li­stów na mięk­ko oko­licz­no­ścio­wych wzru­szeń ma­lo­wa­nia świę­tych szu­ka­nia dru­gie­go cho­ciaż nie do pary po to aby wy­bie­rać środ­ki ła­twe i nie zło­te żeby za­zdro­ścić przez te­le­fon wy­naj­dy­wać sła­be stro­ny ka­mie­nia Ser­ce to jesz­cze za mało żeby ko­chać

Jacek Kurek

Jan Twardowski

7.12

Zaproszeniewy wie­wiór­ki tań­czą­ce wśród li­ści wy cie­trze­wie pro­fe­sjo­na­li­ści i wy wil­ki bie­głe w sak­so­fo­nie i ży­ra­fy i mał­py i sło­nie my za pusz­czą stę­sk­nie­ni wy­gnań­cy po­sy­ła­my wam za­pro­sze­nie na dan­cing

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

8.12

Stabat Mater Pod tym krzyżem, gdzie rozdarta umierała w nocy Polska w lodach Wisły w śniegu grudnia stała Matka Częstochowska. W tłumie matek popychana, osiwiała, ledwie żywa pod tą bramą, pod tym krzyżem stała Matka Boleściwa. Okutana szatą z lodu, poczerniała i milcząca solidarnie z ludem swoim stała Matka Bolejąca Zatrwożona i bezsenna jak dziś każda z polskich matek przytuliła nas do serca, gorzko mocząc łzą opłatek. Matko nasza, Matko Boża poorana, cała w troskach większa wiarę i nadzieję daj nam Pani Częstochowska.

Anna Kamieńska

9.12

ProśbaDaj od­po­czy­nek na­szym za­wi­ściom na­szej po­gar­dzie pre­ten­sjom że nie do­syć wy­niósł nas los daj nam wi­dze­nie czy­ste nie­podejrz­li­we przy­po­mnij sło­dycz dzie­ciń­stwa ży­ją­ce­go przy­go­dą dnia ulżyj wi­nom któ­rych nie śmie­my wy­po­wie­dzieć gło­śno spraw aby to co nas prze­kra­cza nie upo­ka­rza­ło nas lecz bu­dzi­ło wdzięcz­ność i za­chwyt wy­na­gródź tych któ­rzy dali nam ra­dość i oczysz­cza­ją­cy ból swo­ją sztu­ką Spraw by­śmy oglą­dać mo­gli jak Fe­de­ri­co Fel­li­ni wjeż­dża do otwar­te­go nie­ba przy grom­kich okla­skach tłu­mu

Julia Hartwig

10.12

NieczytanieDo dzie­ła Pro­usta nie do­da­ją w księ­gar­ni pi­lo­ta, nie moż­na się prze­łą­czyć na mecz pił­ki noż­nej albo na kwiz, gdzie do wy­gra­nia vo­lvo. Żyje­my dłu­żej, ale mniej do­kład­nie i krót­szy­mi zda­nia­mi. Po­dró­żu­je­my szyb­ciej, czę­ściej, da­lej, choć za­miast wspo­mnień przy­wo­zi­my slaj­dy. Tu ja z ja­kimś fa­ce­tem. Tam chy­ba mój eks. Tu wszy­scy na go­la­sa, więc gdzieś pew­nie na pla­ży. Sie­dem to­mów – li­to­ści. Nie da­ło­by się tego stre­ścić, skró­cić, albo naj­le­piej po­ka­zać w ob­raz­kach. Szedł kie­dyś se­rial pl. Lal­ka, ale bra­to­wa mówi, że ko­goś in­ne­go na P. Zresz­tą, na­wia­sem mó­wiąc, kto to taki. Po­dob­no pi­sał w łóż­ku ca­ły­mi la­ta­mi. Kart­ka za kart­ką, z ogra­ni­czo­ną pręd­ko­ścią. A my na pią­tym bie­gu i - od­pu­kać – zdro­wi.

Wisława Szymborska

11.12

Dotyk Po­dwój­na wszyst­kich zmy­słów praw­da - przez oczy idzie ka­ra­wa­na ob­ra­zów są jak wi­dok w wo­dzie i mię­dzy czer­nią mię­dzy bie­lą ko­lo­rów sy­pie się nie­pew­ność i chwie­je się w po­wie­trzu czy­stym nasz wzrok jest lu­strem albo si­tem przez któ­ry są­czy się po kro­pli wil­got­nych oczu chwiej­na mą­drość na dnie sło­dy­czy go­rycz drze­mie więc krzy­czy obłą­ka­ny ję­zyk a w musz­li słu­chu gdzie oce­an jak kłę­bek nici gdzie mil­cze­nie bia­łe­go cie­nia cią­gnie ka­mień jest tyl­ko gwiazd i li­ści za­męt ze środ­ka zie­mi za­pach w kłę­bach świat mię­dzy wę­chem a zdzi­wie­niem wte­dy przy­cho­dzi pew­ny do­tyk rze­czom przy­wra­ca nie­ru­cho­mość nad kłam­stwo uszu oczu za­męt dzie­się­ciu pal­ców ro­śnie tama nie­uf­ność twar­da i nie­wier­na ukła­da pal­ce w ra­nie świa­ta i od po­zo­ru rzecz od­dzie­la o naj­praw­dziw­szy ty je­dy­nie po­tra­fisz wy­po­wie­dzieć mi­łość ty je­den mo­żesz mnie po­cie­szyć bo­śmy obo­je głu­si śle­pi - na skra­ju praw­dy ro­śnie do­tyk

Zbigniew Herbert

12.12

Miłość w listopadzieTak właśnie żyć: gdy już krążą gileo barwnych brzuszkach, poszukując ziaren snuć się po szyi ciężkim ust owalem i pieczętować parujące chwile. Tak właśnie czekać: gdy wirują liście, u Twoich kolan głowy złożyć okup i na nich, jakby płynąc na obłoku trwać półświadomie i nieoczywiście. Tak podróżować: pełnym mgły porankiem, na cześć niczyją plotąc wieniec z dłoni ku sobie szlaki bardzo mocno skłonić, nawzajem będąc drogą i przystankiem. I tak przeminąć: razem z pierwszym deszczem, patrząc w żywoty kropel krótkotrwałe, będąc przy Tobie bardzo blisko ciałem, nie wiedząc, ile nam zostało jeszcze.

Michał Muszalik

13.12

Po co przyszedłem na światNie przyszedłem na świat by modlić się do bogów;by spleśniałych proroków mieć za nauczycieli;by pytali rozmawiając ze mną: czy mam dośćby spokojnym popołudniem czytać w łożkugłupie wiersze głupich poetów.Nie przyszedłem na świat by spać, gdy nie jestem sennybo wtedy i rozum i serce i dusza zasypiają.Przyszedłem po to by każda chwila ważyła myśli ciężarem.Przyszedłem by poświęcić siebie, by głosić wolnejmyśli radosne pieśni,Bo życia największym pięknem jestpotęga myśli wolnej.Przyszedłem by doświadczaćjak życie piękne jest i potężnejak potęga jego rak często budzi i radość i strach

Fatis Arapi

14.12

Nie pró­buj mó­wić o mi­ło­ści Nie pró­buj mó­wić o mi­ło­ści, Bo ona w sło­wach się nie mie­ści. Jest jak wiatr: ci­chy, nie­wi­dzial­ny, Co tyl­ko cza­sem za­sze­le­ści. Ja po­wie­dzia­łem, wy­zna­łem mi­łość Przed miłą ser­ce otwo­rzy­łem Drżą­cy, zzięb­nię­ty, ze łza­mi w oczach. Lecz cóż - po chwi­li jej nie było Kie­dy ode­szła, skądś wę­dro­wiec Nie­zna­ny na­gle się po­ja­wił Tak ci­chy, pra­wie nie­wi­docz­ny Jed­nym wes­tchnie­niem ją przy­wa­bił.

William Blake

15.12

Przytul się do mnieJesteśmy tacy delikatni Aż strach Oczy z niebem i łąką Chroni powieka z bibułki Nóż wchodzi w brzuch łatwiej niż w chleb A krew Przy nieostrożnym ruchu kierownicy Wyfruwa jak spłoszony ptak Nasza płeć Meduza wyrzucona na brzeg Tylko przez chwilę wilgotna Wszystko w nas Jest bardziej kwestią czasu Niż w przypadku cegieł A nawet kruchego szkła Kamień posiada nad nami Druzgocącą przewagę Więc przytul się do mnie Tylko czułość idzie do nieba

Tomasz Jastrun

16.12

Nic w nocy słowo nic rozrasta się krzewi gwałtownie w dzień traci swą żarłoczność wślizguje się w życie jak nóż w mięso

Tadeusz Różewicz

17.12

Modlitwa wigilijnaMa­ry­jo czy­sta, bło­go­sław tej, Co w mi­ło­sier­dzie nie wie­rzy. Niech ja­sna two­ja stru­dzo­na dłoń Smut­ki jej wszyst­kie uśmie­rzy. Pod two­ją ręką nie­chaj pła­cze lżej. Na wi­gi­lij­ny ze­ślij jej stół Zie­lo­ne drzew­ko ma­gicz­ne, Niech, gdy go do­tknie, sły­szy gwar psz­czół, Niech jabł­ka sy­pią się ślicz­ne. A za­miast świec daj gwiaz­dę mroź­nych pól. Przy­pro­wadź bli­sko po­chód bia­łych gór, Nie­chaj w jej okno świe­cą. Astro­lo­go­wie z Chal­dei, z Ur, Pa­mięć złych lat niech ule­czą. Zmar­li po­eci nie­chaj do­tkną strun Sa­mot­nej za­nu­cą ko­lę­dę.

Czesław Miłosz

18.12

Rozmowa z cisząPo dniach utra­pień, zgieł­ku, wrza­wy, Kie­dy wy­tchnie­nia przyj­dzie chwi­la, Gdy gło­wa sen­nie się przy­chy­la I w ci­szy pły­nie czas ła­ska­wy, Kie­dy się pió­ro chwie­je w dło­ni, Bez­wol­ne nad stro­ni­cą czy­stą, Gdy srebr­na ci­sza w uszach dzwo­ni, Wsłu­chaj się w ci­szę tę sre­brzy­stą. Bo nie w zwy­cię­stwach pyr­ru­so­wych, Trium­fach, klę­skach i zma­ga­niu Od­naj­dziesz praw­dy głos su­ro­wy, Ale w tej ci­szy i w słu­cha­niu. Jak ktoś, co wstrzy­mał się przed pro­giem, Nim zro­bił pierw­szy krok w nie­zna­ne, Za­po­mnij rany otrzy­ma­ne, Po­jed­naj się z wczo­raj­szym wro­giem, Rzuć py­chę, któ­ra w bez­sen­no­ści Groź­nym roz­ra­sta się kosz­ma­rem, A spo­kój smut­ki twe upro­ści, Wła­ści­wą im przy­wró­ci mia­rę

Antoni Słonimski

19.12

Z pastorałkiPan Je­zus drży w ko­leb­ce, śród zimy uro­dzo­ny; czu­wa trwoż­nie nad dzie­ciąt­kiem tłum anio­łów schy­lo­ny; Ma­ry­ja Jak li­li­ja gie­złem dziec­ko owi­ja. Je­den anioł li­czy mi­nu­ty, dru­gi anioł do nie­go przy­ku­ty, trze­ci hymn we­so­ły po­czy­na, że to pierw­sza wie­ków go­dzi­na lu­dziom w da­rze na ze­ga­rze od Bo­że­go Syna. Od świa­tła, od gwiazd, od śnie­gu biją bla­ski. Daj ogrzać sy­nacz­ka, Ma­ry­jo, peł­na ła­ski. A z we­wnątrz na mróz, ku gwiaz­dom, do góry pły­nie cie­płych od­de­chów słup bia­ło­pió­ry, szep­ty li­to­ści­we, płacz urwa­ny i "Lu­laj­że. Lu­laj, Je­zu­niu ko­cha­ny".

Kazimieta Iłłakowiczówna

20.12

Boże NarodzenieKie­dy dziec­ko się ro­dzi i na świat przy­cho­dzi Jest jak Bóg, co po­wie­trzem na­gle się za­krztu­sił I po­czuł, że ma cia­ło, że w ciem­no­ściach bro­dzi Że boi się czło­wie­kiem być. I że być musi Wo­kół ra­dość. Ko­lę­dy sze­lesz­czą­ce złot­ko Naj­bliż­si jak pa­ste­rze wpa­tru­ją się w Nie­go I śmiech mat­ki - bo dziec­ko prze­cią­ga się słod­ko A ono się ukła­da do krzy­ża swo­je­go

Ernest Bryll

21.12

O wróblachwró­ble to ar­cy­do­brzy ka­to­li­cy wie­rzą­cy we wszyst­ko w ob­ja­wie­nie w słoń­ce w pło­wie­ją­ce li­ście one nie kła­mią nie krad­ną nie wy­dzio­bu­ją gro­chu z zie­mi kie­dy le­d­wie się za­zie­le­ni w cie­płym roz­trop­nym mar­cu one nie świe­go­cą nie uskrzy­dla­ją pło­tu trze­po­tem po­zwa­la­ją się ła­pać w pa­znok­cie dłu­gim prę­go­wa­nym ko­tom giną jak świę­ci mę­czen­ni­cy w głę­bo­kich trze­wiach za nie po­peł­nio­ne winy dla­te­go wła­śnie w wi­gi­lię wró­ble a nie kto inny sie­dzą na naj­wyż­szej ga­łąz­ce cho­in­ki i pła­czą

Halina Poświatowska

22.12

Idą święta już nakryty wigilijny stół,z ustawionych wokół krzeseł matka ściera kurz.W naszym domu dla każdego dziś otwarte drzwi,przyjdą wszyscy, bo dziś taki dzień, że muszą przyjść.Przyjdą wszyscy, jak tradycji karzą karty:stryj z fabryki, brat z podziemia, wujek z partii,siostra przyjdzie tu z zakonu, ojciec z hutyi niedługo też z kolejki żona wróci.Potem przyjdzie tutaj jeszcze kuzyn z ZOMO,może dzisiaj cały sprzęt zostawi w domu.Tak przy stole nasza się rodzina zbiera,ale przecież nikt rodziny nie wybiera.I zobaczysz przy tym stole jakąś dziwną grę:jedni łamią się opłatkiem, drudzy dzielą się.Jakby brakło innych nocy, jaby brakło dni,by przy stole wigilijnym nie prowadzić gry.No i zaczną się powoli słowa cedzić,potem wpadać do kieliszków i talerzy. Mocne słowa, jak fanfary, werble, marsze...i już obrus poplamiony postnym barszczem.Brat bibułą będzie barsz z obrusa ścierać,kuzyn z ZOMO zacznie się do wyjścia zbierać,wujek z parti zacznie krzyczeć o swych racjach, ateista, co nie wierząc, wierzy w MArsa.I znów będzie, tak jak bywa już od paru lat:siostra wróci do zakonu, do podziemia brat,żona wróci do kolejki, do fabryki stryj.I zostanie obrus w barszczu i matczyne łzy.I zostanie znowu wszystko, jak należybarykada z waz, kieliszków i talerzy.Ta tradycja przecież u nas nie zaginiei zostanie znowu wszystko jak w rodzinie.Jak w rodzinie, choć rodzina podzielonaz jednej stronu muru mąż, a z drugiej żona,chociaż ciągle jeszcze się nadzieja sączy,że nas kiedyś wigilijny stól połączyIdą święta już nakryty wigilijny stół...

Tadeusz Sikora

23.12

niebo wysokiei ciemnea trzeba namjeszcze gwiazdęzapalićzasiąść do stołui czekać

Jacek Kurek

zapach pomarańczyrozesłany po całym pokojuna stole czuwanie opłatkówi orzechowe państwokolęda nieśmiało ogłaszaże może zdarzyć sięcud

24.12

Jacek Kurek

Boże Narodzenie

Boże Narodzenie