Want to make creations as awesome as this one?

Transcript

Opowieść o pięknych ptakach

by Marlena Konkol

Pierwszego września przed szkołą zrobiło sie kolorowo i gwarno. Dzieci przyszły i przyjechały na wózkach wiezione przez Rodziców. Do sali tuż przy schodach, na pierwszym piętrze, weszły wystraszone szare "pisklęta".— Pip, pip! — wołały wszystkie. — Kwa, kwa! — odpowiedziała im poważnie Pani Marlena, a maleństwa zaczęły jej głos naśladować, opowiadając, co widzą dookoła, i rozglądając się na wszystkie strony. Pani Matka pozwalała im mówić i patrzeć, ile im się podoba. — Ach, jaki ten świat duży! — wołały na zmianę zdziwione dzieci, wydobywając się powoli z ciasnej skorupy i prostując z przyjemnością nóżki i skrzydełka. — Nie myślcie, że to cały świat widać z tego gniazda — odpowiedziała Pani Marlena — ho, ho! Ciągnie on się ogromnie daleko, jeszcze za tym ogrodem, za piękną Grotą u księdza proboszcza, het, het! Ale na poznawanie tego wszystkiego przyjdzie czas niebawem. Czyście już wszystkie wyszły ze skorupek? — dodała, wstając. — Jeszcze nie! Jedno ani myśli pęknąć.

Lato 2015 roku było gorące. Prześlicznie i cudownie było w Rumi. Na pochyłości wzdłuż Góry Markowca jasne słońce oświetlało smukły kościół z wysoką dzwonnicą, otoczony zielenią i wąską wstęgą wolno płynącej wody w Zagórskiej Strudze. Równolegle do nich błyszczał budynek Szkoły Podstawowej Nr 2. Nad rzeką zwieszały się pnące rośliny, a wielkie liście łopianu schylały się aż do wody. I było pod nimi cicho i ciemno, jak w cienistym lesie.

Cyprian

Mateusz

Vanesa

Pani Marlena

Oskar

Mikołąj

Jakub

Write a subtitle here

Watery

A cóż tam słychać u was, sąsiadko? — spytała inna kaczka, która wybrała się w odwiedziny. — Z jednym jajkiem mam kłopot: ani myśli pęknąć. — Może zostaw je i zajmij się pozostałymi. A ono, gdy słońce jeszcze kilka razy pochyli się ku zachodowi, odpowiednio się wygrzeje. Wszystko ma swój czas dorastania. — Nie — odparła Matka kaczka — posiedzę jeszcze; tak długo siedziałam, wytrwam parę dni dłużej, a potem puszczę je na wodę. Pod koniec miesiąca Matka kaczka z całą rodziną wybrała się do kąpieli i na dalszą wycieczkę. Plusk!… I dwa zamoczyły nogi.

Tak płynęły dni i miesiące. Kaczęta były jak u siebie w domu. Świeciło słońce, czasami pioruny biły i deszcz lał strumieniami. Nadeszła też i niejedna zima, A małym pisklakom powoli wyrastały większe piórka. W szkole działo sie wiele rzeczy. Młode ptaki uczyły się, jak pokochać przyrodę, jak wyginać się w pałąk i cieszyć z coraz większych skrzydeł. A nawet jak sypać mąkę, jak zamieść i umyć, jak pisać w zeszycie, jak układać klocki. Cuda i dziwy ! Matka kaczka je pokochała i nazywała dziećmi. Wpadające przez otwarte drzwi i okna - smugi światła i wiatr przynosiły zapach wody. Tak mocny, że ptaki opanowała taka chęć pływania, pływania i poznawania...Przyglądały im się inne ptaszki.— A to co! — rzekła mała kurka. — Takie głupstwa przychodzą wam do głowy? — Kiedy to tak przyjemnie — zapewniały dojrzewające ptaki — zanurzać się, wypływać, pluskać w czystej wodzie, a potem skryć się głęboko i widzieć, jak woda zamyka się nad głową. O tak, to wielka rozkosz! — Zaśmiała się tylko kurka. — Jak nie wierzysz, jakie to uczucie, możesz spytać naszej pani. Żyje tak długo na świecie i wiemy, że możemy jej zaufać

Nadszedł czas doświadczania, zabaw i nauki...

Dwa najsilniejsze ptaki, były gotowe szybciej i odleciały..., a mniejsze i słabsze patrzyły na nie z zachwytem i uczuciem tęsknoty.

Nadeszła zima surowa i mroźna. Zamarzły wody. Kiedy słońce znowu zaczęło jaśniej i cieplej przyświecać, powracała kolejna wiosna i lato, a ptaki nazbierały już tyle doświadczeń i umiejętności, że mogły zacząć opuszczać gniazdo na dłużej i dalej.

Po kolejnych wschodach i zachodach nad Zagórską Strugą, ptaki śpiewały wesoło, drzewa jaśniały świeżą zielonością, biała czeremcha rozlewała zapach i zwieszała tak nisko swe cienkie gałązki, iż zanurzały się w wodzie przejrzystej. Ślicznie tu było. Każda trawka, kwiatek, każdy listek na drzewie zdawał się śpiewać radośnie: — Wiosna powraca, wiosna, a już za nią widać lato ! Kaczątkom z każdym dniem w nowej rzeczywistości, gdy cisza i niepokój zawładnęły światem powracały utracone siły i niepewność. Po kilku wiosennych miesiącach, już całkiem blisko lata, do szkoły na Sabata wolnymi krokami wracało życie. Wtem jeden chłopczyk zawołał:— Nowe łabędzie nam przybyły ! Nowe łabędzie !

Motyw zaczerpnięty z baśni Hansa Christiana Andersena - Brzydkie kaczątko

... A pod koniec czerwca uczniowie klasy czwartej jeszcze barzdiej rozpoztarli białe skrzydła niby żagle i popłynęli lekko po błękitnej wodzie z wygiętą wdzięcznie szyją i wzniesioną głową. Spokojne, dumne i majestatyczne ptaki ...

One rozłożyły skrzydła... jakieś wielkie, jakby nie swoje!

Po chili mocniej zaszumiały skrzydłami i poleciały wysoko, daleko, prowadzone jakąś tęsknotą nieznaną do świata... -Lećcie moje piękne ptaki do wszystkiego, co na nim jest cudowne... ( ... ) z oczu Pani Marleny popłynęły łzy szczęścia...

Co to znaczy być wychowawcą? Powstało na ten temat wiele opracowań. Nie wystarczy jednak tego pojęcia określić zapisami. Funkcja wychowawcy wiąże się z powierzeniem, to znaczy, że oddaje się komuś kogoś lub coś z ufnością. A nade wszystko z wielką odpowiedzialnością. Dziękuję, za takie wyróżnienie. Dziś, ta Przygoda dobiega końca. Kochani Moi Uczniowie, pozwoliliście mi się poznawać i prowadzić. Dawaliście mi na co dzień tyle dziecięcej miłości, która chroniła jak oaza. Byliście moim akumulatorem do podejmowania tak wielu wyzwań. Dzięki Wam, na nowo kształtowałam swój charakter i doskonaliłam warsztat pracy. Dziękuję - Jakubie, Oskarze za Waszą ważną część wspólnej podróży. Dziękuję Vanesko, Cyprianie, Mateuszu, Mikołaju za całą pięcioletnią wyprawę.Dziękuję Rodzicom za pomoc, zaangażowanie i zaufanie. Szczególnie za otwartość i wytrwałość w trudnym czasie nauczania na odległość w okresie pandemii. Wasza Pani Marlena Rumia, 24 czerwca 2020 roku