Want to make creations as awesome as this one?

Transcript

Wanda Chotomska

bajka muzyczna

bajka do czytania

O Tadku-Niejadku, babci i dziadku

Eliza Sarnacka-Mahoney

Ciocia czarodziejka

Opracowały: A.Jakuszewska, M.Markiewicz, A.Wojtysiak, J.Chotkowska

Opracowały: A.Jakuszewska, M.Markiewicz, A.Wojtysiak, J.Chotkowska

Opracowały: A.Jakuszewska, M.Markiewicz, A.Wojtysiak, J.Chotkowska

Opracowały: A.Jakuszewska, M.Markiewicz, A.Wojtysiak, J.Chotkowska

Opracowały: A.Jakuszewska, M.Markiewicz, A.Wojtysiak, J.Chotkowska

Opowiada o chłopcu, który nie chce jeść, jednakże spacerek z dziadkiem i niespodziewana przygoda z balonem sprawiają, że diametralnie zmienia zdanie.

O Tadku-Niejadku, babci i dziadku

Wanda Chotomska

Ciocia czarodziejka

Eliza Sarnacka-Mahoney

Za morzem, za górą, za doliną i jeszcze za niewielką łąką mieszkała sobie Czarodziejka. Żyła z dala od ludzi i uważała, że nie ma niczego, czego nie potrafi sobie wyczarować.

Na zimę wyczarowywała czarnego kocura, żeby siedział na piecu i mruczał bajki.

Na wiosnę wyczarowywała armię krasnoludków, żeby jej pomogły uporządkować ogród.

Na lato wyczarowywała wczasy nad morzem, bo lubiła leżeć na plaży z dobrym kryminałem.

Tylko jesienią nic nie wyczarowywała, bo nie mogła się na nic konkretnego zdecydować. Szarlotka z bitą śmietaną czy odlot z bocianami do ciepłych krajów?

A może wycieczka w kosmos? Jesienne niebo bywa tak pięknie rozgwieżdżone… Ta niepewność osłabiała jej czarodziejską moc, więc jesienne dni ciągnęły się bardziej niż zwykle, a Czarodziejka siedziała w domu trochę bardziej niż zwykle zasępiona i samotna.

Któregoś takiego właśnie jesiennego dnia ktoś zapukał do jej drzwi. — Cześć – powiedział umorusany dzieciak w żółtych kaloszkach. Wyglądał na zziębniętego, w ręku trzymał koszyk wypełnionym grzybami, a za jego plecami chowała się równie umorusana, ale dużo od niego mniejsza dziewczynka. Miała chude warkoczyki i kaloszki w kolorze zielonym. — Jestem Maciek, to moja siostra Kajka. Zgubiliśmy się w lesie. Jeżeli nie jesteś złą Babą Jagą, to czy możesz nam pomóc wrócić do domu?

Czarodziejka zapewniła, że na pewno nie jest zła i na pewno nie jest Babą Jagą, ale zamiast spełnić ich życzenie od razu, wpadła na nieco inny pomysł.

— Wejdźcie do środka, wysuszcie się i ogrzejcie. Potem zabiorę was do rodziców.

Popołudnie minęło w oka mgnieniu. Dzieci pokazały Czarodziejce jak zrobić kukiełki na palec z kolorowych serwetek, bawić się w Indian i wydziergać sweter na niewidzialnych drutach. Wanna Czarodziejki po raz pierwszy w jej życiu przydała się jako piracka łajba, a makaron jako koraliki do naszyjnika.

— Naprawdę musicie już iść? – zapytała Czarodziejka wieczorem, łapiąc oddech po zabawie w chowanego. – Chciałabym, żebyście zostali u mnie przynajmniej do zimy.

— Do zimy? – zdumiały się dzieci. — Do zimy – powtórzyła Czarodziejka.

Wiedziała co mówi. W życiu, żebym nie wiem jak się starała, nie uda jej się wyczarować tak wspaniałych towarzyszy na jesienne popołudnia jak Maciek i Kajka. Od dawna nie była już dzieckiem i jej wyobraźnia miała wyraźne granice i defekty. Żadna czarodziejka nie jest w stanie wyczarować tego, czego nie zna i nie umie wymyślić.

Maciek podrapał się za uchem i westchnął, też nie bez smutku. — Niemożliwe. Ja mam szkołę, Kajka przedszkole. No i rodzice. Raczej wątpię, że się zgodzą. Nie było rady, zgodnie z obietnicą Czarodziejka odprowadziła dzieci pod samą klatkę schodową. — A może ty zostałabyś z nami? – Maciek przytrzymał jej rękę i spojrzał w czarne oczy. — Tak, tak, chodź, mama i tata na pewno się ucieszą! – zawołała uradowana Kajka i już ciągnęła Czarodziejkę na schody. Dlaczego nie? Wstąpię na herbatę. W końcu ocaliłam dzieci w lesie i przywiodłam je bezpiecznie do domu. Coś mi się za to należy, pomyślała

Czarodziejka i posłusznie udała się na ostatnie piętro.

Czarodziejka doskonale znała krainę ludzie, ale nigdy nie myślała, by się do niej zbliżyć, a co dopiero zaprzyjaźnić się z nią. Właściwie to trochę bała się ludzi. Słyszała o nich i wiele dobrego, ale i złego, na wszelki wypadek wolała więc trzymać się od nich z daleka. Aż do dzisiaj.

Przewrotny los, który, jak wiadomo, tylko szuka w krainie ludzi okazji, by zrobić komuś psikusa, i tym razem pokazał, co potrafi. W chwili, gdy Czarodziejka wychodziła z mieszkania Maćka i Kajki żegnana wylewnie przez całą rodzinę, otworzył drzwi naprzeciwko i wypchnął przez nie, pod pretekstem wieczornego spaceru, cichego i nieśmiałego pana Zbyszka Zająca, nauczyciela historii w szkole Maćka. Potem sam natychmiast ukrył się za skrzynką na listy i tłumiąc chichot, czekał na rozwój wypadków.

A działo się, oj działo. Panu Zbyszkowi pięty wrosły w podłogę. Kogoś tak pięknego i zachwycającego jak Czarodziejka nie widział jeszcze w życiu. Jak przystało na bohatera bajki zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, a po kilku spacerach i spotkaniach, które nastąpiły, wiedział, że tylko moc

jakiegoś nikczemnego czarnoksiężnika mogłaby go powstrzymać od oświadczyn. Nikczemnych czarowników na szczęście nigdzie w pobliżu nie było, więc bez przeszkód poprosił Czarodziejkę o rękę, a ona z radością te oświadczyny przyjęła. Też bowiem zakochała się w miłym nauczycielu historii i przeprowadzka do krainy ludzi przestała jej się wydawać czymś strasznym.

Od tamtej pory dni Czarodziejki wypełniły się tyloma sprawami, że .. właściwie nie miała czasu na czary. Czarodziejska różdżka gdzieś jej się zapodziała, a podręcznik magii, który upchnęła na dno pudła z kryminałami, nie wiadomo kiedy wylądował w antykwariacie. Ślady jej magicznej mocy były widoczne już tylko w książkach, bo w świecie ludzi Czarodziejka została pisarką.

— Ale ty ciociu umiesz wymyślać! – chwalił ją Maciek, gdy Czarodziejka dawała mu do przeczytania kolejną bajkę o tym, co wydarzyło się za morzem, za górą, za doliną i jeszcze za niewielką łąką.

– Zupełnie jakbyś była czarodziejką! – przytakiwała Kajka i oboje puszyli się jak pawie, że to właśnie oni mają taką utalentowaną ciocię.

Źródło: Internet